Wszyscy jesteśmy hipokrytykami. I niech rzuci kamień ten, kto uważa, że nie jest nawet w najmniejszym stopniu. Pęd za 5 i 6 w szkole to mus! Dziecko musi być naj! z każdego przedmiotu. A ja zapytam – a po co?! Dlaczego zadajesz pytanie – kto dostanie czerwony pasek?! Czy życie Twojego dziecka będzie opierać się na obliczaniu przestrzeni funkcji całkowalnych, interpretacji wiersza poety lub rozmnażaniu płciowym wypławki?!

Kto dostanie czerwony pasek

Jakbyś na siebie nie spojrzała jest w Tobie trochę hipokryty. We mnie oczywiście również i to nawet w sporym stopniu. Chcemy aby nasze dzieci były wspaniałe, mądre, utalentowane, były najlepszymi pływakami, wygrywały olimpiady międzyszkolne z historii wojny secesyjnej, test z matematyki rozwiązywały w połowie ustalonego czasu, deklamowały wiersze na apelu… i same sobie dopowiedzcie co jeszcze.

Kto dostanie czerwony pasek?! 

Festiwal czerwonego paska jest absolutnie każdego roku obligatoryjnie konieczny. Kto dostanie czerwony pasek? Bo moja córka to najlepsza z tego i z tego, a moja dostała stypendium, a mój syn otrzymał gratyfikację jakąś tam… A tak w skrócie mówiąc – banda kujonów z których większość wkrótce zarzuci pasje nauki i zobaczy, jak wygląda prawdziwe życie i wielu niestety się bardzo zdziwi… Potem depresja, płacz i mamo ratuj!

Chowani pod kloszem, głaskani po głowie i chwaleniu każdego dnia… mogą się bardzo zdziwić na progu dorosłości, jak życie może deptać po piętach! Co rusz słyszymy o tragediach, załamaniach nerwowych, depresjach u nastolatków. Każde dziecko ma swoje mniejsze i większe problemy, a my rodzice nakładamy dodatkowo na nich presje czerwonego paska.

Ja też byłam kujonem. Do 6 klasy szkoły podstawowej włącznie – średnia 5,0 i czerwony pasek na świadectwie (gwoli ścisłości biało-czerwony), w szkole średniej troszkę przystopowałam, zainteresowana „życiem w społeczeństwie”, aczkolwiek na olimpiadę wojewódzką z ekonomii pędziłam na przednim siedzeniu pana profesora (z tytułem mgr – tak dla jasności, przez co miałam nie lada wyzwanie będąc na studiach, gdzie nazwanie doktora habilitowanego mianem profesora absolutnie nie uchodziło!).

Potem były studia na Akademii Górniczo-Hutniczej i stracona połowa wakacji. Czas wolny był przeznaczony na wkuwanie fizyki, matematyki, wytrzymałości materiałów, mechaniki płynów, na zaliczenie – tworzenie projektu: obliczanie i rysunek tech. śruby napinającej linę masztu wiertniczego, algebraicznych i różniczkowych przekształceń Laplace’a La mog’a (w tej chwili nawet nie wiem czy było ich dwóch czy tylko jeden 🙂 ).

Wiedziałam, że będzie ze mnie mgr inżynier jak z koziej dupki trąbka! Do dziś mam problem z przyciskami na pilocie od telewizora – który do czego służy. Studia skończyłam z powodzeniem. Była moda na mieszkanie w miasteczku studenckim i AGH więc poszłam. Zachłysnęłam się, a potem musiałam wypłynąć na powierzchnię i zacząć życie! Migiem robiłam studia podyplomowe na kierunku, do którego się nadawałam, czyli bankowość na Uniwersytecie Ekonomicznym (nadal w Krakowie).

W między czasie praca na etacie w finansach za psie pieniądze w centrum Krakowa, następnie dwie działalności gospodarcze, a na koniec 13 lat na stanowisku kierowniczym w Banku. I tu się zatrzymam na moment. Uwielbiałam swoja prace do momentu…aż przejrzałam na oczy, że liczy się tylko wynik! Przez te lata zrekrutowałam do pracy szereg osób. I wiecie jakie było moje ulubione pytanie dla mojego przyszłego, potencjalnego pracownika? Nie na temat obligacji, lokat, kredytów… ale – jak ściągałeś na studiach.

Jeśli zauważałam uśmiech i szczera odpowiedź – był przyjęty. Jednak, kiedy ktoś wciskał mi, że był kujonem, z czerwonym paskiem, zawsze wszystko skrupulatnie i w terminie zaliczał – odpadał. Dlaczego? Wychodziłam z założenia, że w pracy, w której musi wiedzieć więcej niż sam prezes i dyrektor pionowy razem wzięci – nie poradzi sobie! Praca to nie szkoła gdzie rządzi reguła 3 Z – zakuj – zdaj – zapomnij. Tu zapomnieć nie można! Więc naucz się kombinować, korzystać z helpedsku i tym podobnych. Dzięki temu miałam wspaniała grupę współpracowników z którymi mogłam ‚konie kraść”.

Teraz znowu się uczę na nowo od kilku lat – tego, co 20 lat temu było nie do pomyślenia, kiedy byłam na studiach, bo internet w tamtych czasach miało tylko amerykańskie wojsko! Taki ze mnie dinozaur!  Obserwuję rozwój social media, układanie tekstu pod seo, pisanie tekstów przyjaznych dla czytelnika. Mało umiem, ale mam pasję i w tym się na chwile zatrzymam.

Życie to nie czerwony pasek

Analizując wielkich tego świata, choćby na przykład Einstein, Picasso, wspaniali specjaliści w swojej branży – Robert Kubica (po zawodówce samochodowej), Karol Okrasa (celebryta kulinarny, właściciel znanej restauracji) czy sam Bill Gates, którego przedstawiać nie trzeba, z pewnością kujonami nie byli. Ba! Ośmielę się powiedzieć- kombinatorzy, co poniektórzy 🙂

Jednak… jest jeden szkopuł, dla którego ja namawiam do skończenia szkoły i do studiów. Jeśli nie masz tęgiej głowy, nie jesteś super specjalistą w danej dziedzinie – UCZ SIĘ, bo co masz lepszego do roboty?! Ja w wieku 19 lat, po ukończeniu liceum kompletnie nie wiedziałam, co chcę robić w życiu (choć temat bankowości trzeszczał mi w lędźwiach od momentu 2 praktyk szkolnym). I zgaduję, że 85% młodzieży w tym wieku ma wsio bździo w głowie pod kątem swojej przyszłości. W końcu 18-20 lat to wiek, kiedy jest się najbardziej dorosłym w całym swoim życiu.

Oponuje też za tym, aby stawiać na jeden wybór przez całe życie i twardo się go trzymać (chyba, że się kocha to, co się robi). Ja uwielbiałam swoja pracę pierwszą i drugą, w której spędziłam ponad 13 lat. Jednak poczułam wypalenie zawodowe. Teraz dla odmiany kocham to, co robię. Praca copywritera i social media dają mi wielką satysfakcję, choć przyznam, że gdyby nie wcześniejsze doświadczenie zawodowe i życiowe – guzik bym wiedziała!

Ktoś kiedyś do mnie powiedział – o Tobie to się udało z tym co robisz. Ja temu komuś odpowiedziałam – jak to udało się? Skończyłam studia wyższe na jednej z najlepszych uczelni technicznych w kraju, imając się co rusz prac dorywczych, pracowałam na etacie od 3 roku studiów jako specjalista ds kredytów, ukończyłam studia podyplomowe na renomowanej uczelni w między czasie prowadząc własną klubo-kawiarnię, w której byłam menagerem: od pomysłodawcy, założyciela, organizatora imprez wszelakim i kupca produktów, czyścicielem powierzchni płaskich, polewaczem piwa i drinków, kuchareczką o 3 w nocy po koncercie jazzowym lub rockowym smażącą frytki, fasolkę po bretońsku  hamburgery, siłaczem do turlania keg z piwem i rozstawiaczem parasoli ogrodowych, o zeskrobywaniu lodu z zamarzniętego wejścia w mroźne poranki nie wspominając, poprzez pracę w Banku i 13 lat kierownictwa, zakończywszy na 6 latach pisania pamiętniczka internetowego, który właśnie czytasz 🙂  Prywatnie – jestem przyszywaną mamą teraz już praktycznie dorosłej panny, matką trójki własnych dzieci, posiadacza super kredytu hipotecznego….

Tato moich dzieci, notabene mój małżonek nieraz śmiejąc się mówi – masz cztery fakultety, a żarówkę wkręcić nie potrafisz. I taka jest prawda! Na bakier mam z tymi technicznymi rzeczami, nie mówiąc już o technologii, której wkrótce będę się uczyć od własnego syna. Jednak cieszę się, że tyle dróg przebyłam, bo jestem teraz tu, gdzie chcę być.

Jestem zadowolona ze swojego życia i mogę mówić o pewnym farcie. Jednak każdego dnia uczę się czegoś nowego, nigdy nie spoczęłam na laurach, aczkolwiek nie wiem gdzie życie mnie jeszcze zaprowadzi. Przez lata uczyłam się ogłady, zamykania buzi na wielką kłódkę w odpowiednich sytuacjach i wielkiej samodyscypliny.

Tak więc, kiedy moje nastoletnie dziecko stanie na rozdrożu powiem mu – ucz się dalej skoro nie wiesz co ze sobą zrobić. To najlepsze, w co możesz zainwestować. Jednak NIGDY nie powiem – masz mieć czerwony pasek na świadectwie! Moim dzieciom wspólnie z mężem mówimy – ucz się i staraj, na ile potrafisz. Nie musisz być najlepszy! Jednak nie olewaj! Lenistwo nie jest dobrym kierunkiem. Fajnie odpocząć przez dzień, dwa, a nawet 3 miesiące, ale potem weź się w garść i pruj do przodu, bo życie jest krótkie, warto z niego skorzystać.

Wybierz sobie dwie czy nawet cztery rzeczy w życiu, które dają Ci radość i dąż do nich. Pomału, uważnie, nie przeskakuj co drugi stopień. Bo najcudowniejsze jest w życiu, kiedy mamy satysfakcje z tego, co robimy. Być może kujon ma w szkole łatwiej, chwalony, stawiany na piedestale. Ale są różne typy kujonów. Jedni lecą po opinii, jednym rodzice coś załatwili, a trzecia grupa najliczniejsza – zarywa noce na nauce rzeczy, które wkrótce zapomni. I to wszystko jest okey, ale możesz być średniakiem, oni też są super! Często mądrzejsi życiowo, bardziej obyci i odważniejsi.

Niestety średniactwo nie jest teraz w cenie. Każdy chce być naj!lepszy i się czymś wyróżniać. Jednak od nas zależy, czy dziecko odnajdzie się w tych komercyjnych i ciężkich czasach – bycia najlepszym.

Dlatego apeluję do rodziców – nie naciskajcie na swoje dzieci, nie podpytujcie – kto dostanie czerwony pasek. 

Uczmy nasze dzieci szacunku, empatii, koleżeństwa, tolerancji, której nam tak bardzo w społeczeństwie brakuje, samodzielności, wytłumaczmy na czym polega współzawodnictw. Pokazujmy różne drogi, proponujmy różne możliwości. Niech sami się przekonają, co lubią i z czego czerpią radość. 

Wiele z nas popycha własne dziecko w kierunku o którym my marzyliśmy i wydaje nam się najlepszy. Skoro ja nie zostałam lekarzem ordynatorem – Tobie MUSI się udać. Jednak czy zapytałaś mamo swoje dziecko – czy tego chce najbardziej na świecie? Może woli pracować w schronisku lub walczyć o zagrożone gatunki i jest daleki od spraw komercyjnych. Pomyśl o tym rodzicu i daj swojemu dziecku szansę na odnalezienie własnych pasji, dzięki którym stanie się naprawdę szczęśliwym człowiekiem i już nie pytaj – kto dostanie czerwony pasek bo to jest naprawdę mało istotne!