wyścig szczurów, niepokojące zjawisko zagościło na przełomie ostatnich 5 lat niemal w każdym środowisku. W pracy zawodowej nagminnie, ale również i w szkołach i w przedszkolach … smutne to …
Niektórzy sobie z tym radzą, maja charakter bojownika, lubią się ścigac, pokonywac coraz to nowe przeszkody, konkurentów. Gorzej z tymi, którzy się do tego nie nadają. Odpadają z gry. Tak się potocznie mówi. To zwykle bardzo zdolne osoby, ale spokojne, bez blichtru, nie goniące za pieniądzem, za sławą.
To ciągłe podnoszenie poprzeczki. Więcej, szybciej, mocniej…
Niepokoi mnie zjawisko, które zawitało do szkół i przedszkoli…
Ten pęd, że już 3 latki mają własne segregatory / teczki, przepełnione różnymi zeszycikami, wyklejankami. U 4 latków w przedszkolu to już obowiązkowe.
Mój 4 letni synek dostał do domu zadanie domowe. Ach, pomyślałam z zachwytem. Nasze pierwsze wspólne zadanie, które razem wykonamy. A po kilku minutach inna myśl. Hola, stop ! Jakie zadanie ! On ma 4 lata ! Był nieobecny w przedszkolu przez tydzień, a Pani już mu daje zadanie – wypełnienie 2 kartek zaległych. Pal licho, że to malowanki, sylabowanie… nooo dowiedziałam się przy okazji jak świetnie potrafi dzielic słowa na sylaby. Dumna jestem. Ale… czy to nie za szybko ? Jeszcze zdąży.
Czy tak mały człowieczek nie zagubi się w gąszczu, plątaniny którą stworzyli mu dorośli ? Zafundowanie dziecku prania mózgu nie jest trudne.
Druga strona medalu to umysł. Czysty, niezaśmiecony życiem.
Taki maluch chłonie jak gąbka nowości, języki obce.
Przyznam, że mój synek uczęszcza do przedszkola językowego. Codziennie po 20 min języka obcego. Już widzę efekty. Podczas zabawy w domu, nazywa kolory po angielsku.
Łatwiej mu zapewne w życiu przez to będzie.
Ale mam bardzo mieszane uczucia, u dzieci ciut starszych, jeśli chodzi o naukę literek, cyferek… czy to już musi nastąpic w tak młodym wieku ? Jeszcze się nauczy, zdąży. Teraz czas na zabawę.
Ja nie musiałam, nikt mi nic nie kazał. A ukończyłam szkołę, studia, dostałam dobrą pracę jedną, drugą, dostałam niezłe stanowisko… ech… Ja w wieku 4 lat nic nie umiałam. Dałam radę.
Teraz świat wygląda inaczej.
Słowo konkurencja nie oznacza tego, co kiedyś. Zdrowej konkurencji między dziećmi czy dorosłymi.
Teraz to nie konkurencja, lecz wyścig szczurów, niepokojące zjawisko. Konkurencja, rywalizacja. Kto lepiej, kto szybciej, kto bystrzej… I ciągłe podkręcanie, bo można wyżej, wydajniej, więcej !
Taki maluszek w wieku 6 lat z wielkim tornistrem maszeruje do szkoły.
Bajka jak przystosowanej dla najmłodszych. W większości przystosowane nie są.
Czy ja narzekam, że skończyłam podstawówkę starym systemem 8 klas ? Nie narzekam. A i tak pamiętam / nieco przez mgłę, ale pamiętam/ moje przerażenie w pierwszym dniu. Spotkanie całej szkoły na ogromnym boisku szkolnym. A w tym wszystkim ja, mała 7 latka.
A co taki 6 latek myśli ? Czy emocjonalnie już gotowy ?
I znowu uważam, że niestety, że nie … w większości. Ale zdarzają się przypadki. Nie neguję. Wręcz podziwiam za odwagę.
Ale miejmy wybór. Niech ktoś za nasze dzieci nie decyduje.
wyścig szczurów
One zdążą, one się nauczą. One i tak wezmą udział w życiowym wyścigu szczurów. Bo lepiej nie będzie. Można tylko się nie dac, przystopowac.
Nauczyc dziecko wzajemnego poszanowania, pomocy tym słabszym, wewnętrznego zwolnienia, nauki zdrowej konkurencji. Nie po trupach do celu. Tylko tak jak kiedyś….
I pomyślałam tu o powiedzeniu, które często się słyszy z ust starszyzny – kiedyś to były czasy.. I ja tak pomyślałam. Bo ja nie z tego pokolenia. Ja nie z tego pędu. Choc taki pęd mi zafundowano. Bez mojego pozwolenia, wkręcono mnie w machinę. I próbuję trwac, próbuję podołac. Ale chcę bronic własne dzieci, nie nakręcac, nie przyspieszac. Obserwowac.
Proponowac, ale nie narzucac. Pokazywac, ale nie zmuszac.
Nie chcę aby moje dzieci w wieku 20 kilku lat zażywały pigułkę na odpoczynek, na sen. Nie chcę aby stres rządził ich życiem.
Chcę aby rosły w przeświadczeniu, że życie jest piękne, aby dostrzegały uroki otoczenia, zmieniające się pory roku, spadające jesienią liście, błysk wody w jeziorze, a zimą aby wsłuchiwały się w spadający śnieg, w szum deszczu… czy ja chcę tak wiele ?
jeśli mój blog, przypadł Ci do gustu – zapisz się na listę mailingową lub dołącz do mnie na facebooku – dzięki temu będziesz na bieżąco
pozdrawiam — asia — wkawiarence.pl
Wcale nie chcesz wiele. Chcesz tego, co najlepsze dla dziecka. Ja też tego chcę. Chcę, aby mój syn miał beztroskie dzieciństwo i czerpał radość z najprostszych rzeczy. To takie proste a zarazem tak trudne do osiągnięcia.
w rodzicach siła ! walczmy o to beztroskie nieśpieszne dzieciństwo dla naszych maluchów
Dlatego mnie tak pociąga idea edukacji demokratycznej. Gdzie założeniem jest rozwijanie indywidualnych zainteresowań dziecka, na jego zasadach i warunkach.
I wkurza mnie to, że ludzie uważają, że nauka to tylko szkolna. I coraz wcześniej sadzamy je nad zadaniami, kartkami, sylabizowaniem… A o tym, że dziecko musi się też nauczyć umiejętności społecznych, poznać siebie, rozwijać motorykę – też tą dużą, a nie tylko „ćwiczymy rączkę do pisania”. W ogóle, dzieci mają do nauczenia się tyle rzeczy, że nie powinniśmy zabierać im tego czasu na jakieś uczenie się liter. Tego zdążą się nauczyć później, i to poświęcając na to mniej czasu.
dziękuję serdecznie za trafny, podsumowujący mój wpis – komentarz 🙂
To fajnie brzmi. Edukacja demokratyczna. To prawda że wielu rzeczy dziecko się w szkole niestety nie nauczy. I co poradzisz. Niestety tak wygląda życie…
Jedno to niezdrowe ambicje i fanaberie rodziców, którzy przelewają niespełnione aspiracje na dzieci (znam dziewięciolatki, które mają w tygodniu więcej zajęć dodatkowych niż ja miałam w ciągu trzech lat liceum…), a drugie chory system. Nikt nie mówi na głos o tym czemu sześciolatki idą już do szkoły. Ano z tego samego powodu z którego wydłużą się wiek emerytalny: dłuższy okres produkcyjny. Bo przecież te dzieciaki wyjdą rok wcześniej do pracy, czyż nie? A ja dam sobie rękę uciąć że za kilka lat to już pięciolatki będą chodzić do szkoły, a my będziemy pracować do 80 roku życia.
Obawiam się, że to optymistyczna wizja. Ostatnio słyszałam dowcip „Przechodzi facet koło sejmu i słyszy „sto lat, sto lat” więc mówi do kolegi: „Pewnie, któryś ma urodziny”. A kolega mu na to – „nie, ustalają nowy wiek emerytalny”” 😉
świetny dowcip 🙂 ale chyba jest ździebełko w nim prawdy
Ja podejrzewam, że będziemy pracować aż do śmierci…
Mam dokładnie takie same przemyślenia, ale zastanawiam się, czy długo uda mi się nie dać presji z zewnątrz. 3,5 latka wraca z przedszkola z zadaniem domowym, 6-latek nalega na kilka zajęć dodatkowych. A gdzie czas na zabawę, lenistwo, bujanie w obłokach? Czy beztroskie dzieciństwo bez rywalizacji jest dzisiaj jeszcze możliwe? W dużym mieście już chyba nie.
Zapraszamy do nas http://www.mama-to-wie.pl.
takie beztroskie leżenie na trawie i bujanie w chmurach … w dużych metropoliach masz racje – zanika
Nie do końca rozumiem Twój punkt widzenia, bo piszesz, że dzięki przedszkolu językowemu Twojemu synkowi będzie w życiu łatwiej, a zaraz potem, że masz obawy gdy ciut STARSZE dzieci mają się uczyć literek czy cyferek. Moim zdaniem stawiasz swoje dziecko na stracie wyścigu szczurów posyłając je do przedszkola językowego i twierdząc, że dzięki nauce języka w tak młodym wieku będzie mu później łatwiej. Nie rozumiem co chciałaś przez to powiedzieć.
Zapraszam do udziału w dyskusji u mnie: http://tygrysiaki.pl/zerowka-w-przedszkolu/
na stracie stawiam dziecko ? chyba się nie zrozumiałyśmy. lub mamy odmienne poglądy na życie.
Nauka języków obcych poprzez zabawę w tak młodym wieku jest potrzebna, ale nie konieczna. Wybór zależy od nas, rodziców. I tu jestem – ZA.
Natomiast konieczność posiadania elementarzy, nauka liter w wieku przedszkolnym – to dla mnie przesada. Dziecko w wieku 3-5 lat dopiero poznaje życie, obserwuje, rozwija się emocjonalnie, poznaje smak pierwszej przyjaźni.
A wyścig szczurów niestety – zaistniał na dobre w naszej społeczności. Nie tylko w świecie dzieci ale nas dorosłych, w większości zakładów pracy. Przez co my rodzice, zamiast skupiać się na tym co powinno być najistotniejsze z punktu widzenia rodzica martwimy się o lepsze jutro lub o to co w pracy, co zrobić aby było więcej, lepiej, szybciej.
a ja Cię rozumiem. bardzo. dzieci powinny być dziećmi. nie powinny chodzić do szkoły w wieku 6 lat. i siedzieć w ławce ucząc się tego, co spokojnie mołyby się nauczyć za rok. pomimo reformy nie jest nic przygotowane, ewentualnie tylko częściowo. pęd, wszędzie pęd, i wypełnienie szczelnie dziecku czasu, jakby po prostu nie mogło być dzieckiem i się..ponudzić. z nudów zawsze najfajniejsze zabawy powstawały.
100 % racji 🙂
Sytuacja gorzej wygląda w przedszkolach prywatnych niż państwowych. W państwowych jest więcej czasu na swobodną zabawę.
Podam Ci przykład na swoich dzieciach 🙂
Moja Julka poszła do szkoły – 1 klasa jako 7-latka (miałam wybór) nie umiała: czytać, pisać (wcześniej chodziła do przedszkola). Świetnie sobie radziła w szkole, uczyła się wszystkiego od podstaw. W tej chwili jest najlepszą uczennicą w klasie. Sama sobie wybiera kółka na które chce chodzić.
Alan klasa 0 lat 5 – oczywiście jest zabawa, ale jest również nauka. Kółek wychowawczyni tyle wymyśliła, że z 3/4 musiałam zrezygnować bo on nie dawał rady. Wracał tak padnięty, tylko marzył o godzinie 18 o łóżku.
Ten wyścig mnie strasznie męczy, to są dzieci które jeszcze powinny żyć beztrosko 🙂
jakże różne podejście, jakże inny start, dla Twojej Julki spokojny, bez pośpiechu, a Alanek już niestety jakby inne pokolenie i ten pęd zawrotny… wielka szkoda, bo dziecko nie rozwija się wtedy samo, tylko jest mu narzucane wszystko odgórnie. Fajnie, że można z niektórych zajęć zrezygnować obecnie, ale co będzie dalej, co będzie za 10 lat ?
Bardzo trafne obserwacje Kochana. Pędzimy za wszystkim i niestety ale zmuszamy do pędu również nasze dzieci. Może nieświadomie, może poprzez niepotrzebnie wypowiedziane zdanie… a przecież dziecko powinno cieszyć sie beztroską i rozwijać w sowim niewymuszonym tempie… POWINNO – a jak jest?
Tutaj w Anglii szkoła zaczyna się już od 4 lat. To jest reception, czyli takie przedszkole jeszcze, ale już obowiazkowe. Dzieci uczą się tam przez zabawę i poznają literki, cyferkicyferki, kolory. Głównie przez zabawę, nic na siłę. Ogólnie tutaj jest wszystko na luzie, jedyny wymóg to te mundurki. Ale fakt, zgadzam się wyścig trwa i każdy chciałby żeby jego dziecko było lepsze i madrzejsze, za wszelką cenę.
podobają mi się mundurki, nie ma wtedy aż tak wyraźnego współzawodnictwa w ubiorze, zwłaszcza u nastolatek. Czy tylko oby wygodne dla malucha ?
Teraz od dzieci wymaga się więcej, bo dorośli zauważyli jak maluchy szybko chłoną wiedzę. Niestety w wielu przypadkach wchodzi ambicja rodziców – chcą aby ich dzieci były najlepsze od wszystkich i ze wszystkiego…
Ojj i ja to zauważam, Ciągle chcemy więcej, szybciej.. już, od razu. Kurczę… a każdy przecież marzy o spokoju, takim wewnętrznym. Jak go osiągnąć, skoro stale musimy za czymś gonić.
Starszaka najchętniej bym odroczyła i jeśli się da, to to zrobię bo tak, uważam, że posyłanie go do szkoły o rok wcześniej to barbarzyństwo.
Nie podobają mi się te nowe reformy a najbardziej nie podoba mi się to, że ja, jako rodzic, nie mam w tym temacie nic do powiedzenia. Kochany, polski rząd!
Ja nie jestem przeciwnikiem wspierania rozwoju dziecka. Nawet poprzez teczki, zeszyty kreatywne czy prace domowe w przedszkolu. Nie dajmy się zwariować. Owszem przesada w żadną strone je jest dobra ale beztroskie dziecinstwo nie wiąże się z brakiem nauki. 😉
Chcesz wszystkiego, co najlepsze. Tak jak ja 🙂 Zważywszy na czasy, trudne zadanie przed nami.