czasem warto się ulotnic, oderwac od codzienności
czasem warto ale niezbyt często
siedzę nad kubkiem gorącego mleka z miodem, bo gardło jakieś nie takie,
jest noc, dom śpi, a mi słowa do głowy wlatują, jakoś tak chciałabym mądrze, dla ducha, od serca, ale tak po prostu, nic skomplikowanego. O tym, że czasem warto gdzieś uciec, gdzieś gdzie od nas nikt nie będzie nic chciał, gdzieś gdzie nie usłyszymy głosu bliskiego i krzyków dzieci w środku dnia. Żeby sobie poukładac, żeby przemyślec. Żeby zrozumiec co ważne i o co warto się starac. Tak będąc blisko, dnia każdego, poukładac nie zdołamy. Nie zauważymy dni upływających, jeden po drugim. A my zagubieni w tym kieracie trwac będziemy i nim się spostrzeżemy pogubieni, sfrustrowani, bo może nam coś uciekło, albo o czymś zapomnieliśmy. A tak ucieczka myślę jest najlepsza. Na dzień, na dwa lub na dłuższą chwilę. A może tylko na momencik. Zależy co jest do przemyślenia. I poczuc tęsknotę za bliskimi, ale taka co nie ugina kolan. Tylko taka co nas pcha do domu z powrotem, z myślą, że ktoś na nas czeka, że ktoś nam drzwi otworzy z uśmiechem i powie: nareszcie wróciłaś.
I ja tak uciekłam na trzy dni, od dawna mi się to nie zdarzyło. Jechałam 12 długich godzin pośród gwaru, pośród szumu, pośród śmiechów, obcych twarzy i tych trochę znajomych. Ale nie mych bliskich, nie rodziny. Spędziłam dni na mazurach, nad pięknymi jeziorami. I dostrzegłam coś więcej. Że można inaczej. Że można bardziej, że można z większą śmiałością stąpac przez życie. Że nie trzeba się obawiac, że nie trzeba się martwic na zapas. Bo to co ważne już się stało, że jest dom i mąż i dzieci. Że czekają. I to oni napędzają dnia każdego. Kiedy brzask nas budzi, kiedy ciężko wstac, przywołac myśli na dobre tory, aby sen odgonic. A kiedy się tak nic nie chce, chciałoby się zostac w krainie snów, zerkam na małe śpiące istoty i już wiem do czego dążę. Z czym się zmagam dnia każdego. I już wiem że dobrze, i już wiem dlaczego. Ale czasem warto się oderwac, aby poukładac, przeanalizowac. Lubię jazdę autem, to mnie uspokaja. Lubie wtedy głośna muzykę, moją ulubioną. Układam sobie wtedy po kolei. I już wiem, że się nie pogubię. Naładowana wracam. Do tych twarzyczek za którymi tak mi tęskno. Naładowana. Poukładana. Z nowymi pomysłami. Z nowym pomysłem na życie. Niby tym samym co był do tej pory, ale bardziej solidnym i takim konkretnym. Bo niby kto jak nie ja muszę wziąc los w swoje ręce. Nikt za mnie tego zrobic nie zdoła. No bo kto jak nie ja jest panem mojego losu. Tylko ja. Więc czasem warto uciec aby coś przemyślec i zatęsknic. Aby poczuc mocniej, aby chciec jeszcze bardziej. I dalej iśc przez życie śmiało z czołem uniesionym wysoko, z uśmiechem na ustach i z pewnością, że idziemy dobrze. I żeby po prostu. Nam się dalej chciało.
a czasem warto spojrzec na siebie inaczej …
Ładnie napisane 🙂 nic do dodania
dziękuje Kasiu 🙂
masz rację – my wczoraj też się tak ulotniliśmy i od razu lepiej się czuję psychicznie
ha! Od razu poznałam moje miejsca;)
To pięknie tam masz 🙂 zwiedzałam, oglądałam, podziwiałam …
Z chęcią sama bym gdzieś uciekła, choćby na parę godzin…
Ostatnio w domu szpital, dzieciaki chore, mąż w weekendy jeździ na kurs i szczerze powiedziawszy mam dość.
Obiecuje sobie, że na wiosnę ucieknę na weekend z koleżankami 😉 Podładować akumulatory 😉
Pozdrawiam :-*
zaplanuj to podładowanie, bo po fali chorób, zajmowania się rodzina, dokładania żaru do ogniska domowego czas na odpoczynek się należy, bezwzględnie
taka przerwa od codzienności powinna być w standardzie – w każdym miesiącu. trzy dni tylko dla siebie, dla dumania, myślenia, zachwycania się – jestem jak najbardziej na tak
oj raz na miesiąc – rozpusta 😉
Piękne miejsce, tak na kilka dni marzenie a jeszcze z Tobą to nawet pod namiot 😀
no i umówione jesteśmy 🙂 🙂