… Jest takie miejsce, drugi dom, w którym nic nie muszę. Nie muszę nic pokazywać, nic udowadniać, nic na siłę. Takie miejsce odpoczynku, oderwania się od pędu życia. Gdzie otacza mnie piękna przyroda, magiczny ogród ze swoimi barwami, przesycony zielenią, zapachem kwiatów, skoszoną trawą. W którym odkrywam co rusz nowe nieznane gatunki roślin, nowe kwiaty, nowe drzewa. Nie sposób ich wszystkich zapamiętać, ale uczę się, chyba jestem dobrym, pojętnym uczniem. Bo oczami wyobraźni przenoszę je do siebie, w myślach sadzę i ożywiam mój dopiero co w powijakach ogród domowy.
… Jest takie miejsce, drugi dom, gdzie moje dzieci czują się jak u siebie, gdzie słychac ich pisk, śmiech od samego rana. Gdzie czują się w pełni bezpieczne, szczęśliwe. Co więcej, aż nazbyt myślę rozpieszczane. Gdzie ich bose stópki latem od rana biegają po rosie, a nad nimi czuwają dwie pary oczu, takie przepełnione miłością do tych moich dwóch szkrabów.
… Jest takie miejsce, drugi dom, do którego kiedy jadę, kiedy już spakuję walizki, pędzę, aż wiatr w uszach szumi. Dwie piękne drogi prowadzą mnie do tego miejsca. To nie drogi przez wielkie aglomeracje, nie przez autostradę, ale drogi wśród widoków bezkresnych, na lasy, na łąki, na domy otoczone zielenią, wzdłuż rzeki wijącej się i błyszczącej w słońcu, która towarzyszy mi długimi kilometrami. To taka droga, którą często mijam jednak w pośpiechu, na liczniku wskazówka niebezpiecznie wskazuje przekroczoną, niedozwolona prędkośc, a ja tak mknę, chcę zawsze dojechać jak najszybciej.
… Jest takie miejsce, od którego dzieli mnie 100 km, ale serce tam zawsze na długo zostaje, a raczej jest tam zawsze. Zawsze cząstka mnie tam mieszka. Jestem tam jakby drugą duszą, zawsze obecna.
… Jest takie miejsce , w którym dziś odkryłam słodkie owoce morwy, i sekwoję – drzewo pochodzące z trzeciorzędu, drzewo z rodziny cyprysowatych, dziś tak rzadko spotykane, prawie nieosiągalne.
… Jest takie miejsce, do którego zawsze będę wracac, w każdej wolnej chwili. Jeśli tylko czas mi pozwoli, zawsze spakuję walizki, pośpiesznie odpalę auto, załaduję dzieci, męża i psy i popędzimy. Popędzimy przez te piękne wiejskie tereny, gdzie życie płynie inaczej, gdzie można dojrzec krowę,a raczej ich stada którę krzyczą od nadmiaru mleka w wymionach wieczorową już porą, gdzie wśród łąk jest kładka prowadząca na drugą stronę Sanu, gdzie jest prom, gdzie są widoki w nieznane, na lasy ogromne, aż po horyzont. Gdzie dostrzec można cały widzialny krąg powierzchni ziemi, jak to zwykła mówić moja nauczycielka z geografii ze szkoły podstawowej, która tłukła mi do głowy regułkę czym jest widnokrąg, a która jeszcze w tej chwili w uszach rozbrzmiewa.
Podzielę się zdjęciami, które zrobiłam, bez pośpiechu, bez blichtru, leżąc na kocu w cieniu lipy. Która obsypana kwiatem swą słodycz , swą lepkość na nas zrzuca, na stolik zrobiony z płytek, taką kolorową mozaikę tworzący, na moja kawę z lodami, na drewniane ławki i na stojącą nieopodal ….
ale już muszę kończyć bo słyszę bose stopy do mnie biegnące. Jest ranek, taki rześki, dzień wolny. Musze go godnie, pięknie wykorzystać. Zachwycać się chwilą, zapamiętać każdą sekundę, przepełnić się tą radością, aby po powrocie do pracy zachowała się we wspomnieniach,aby trwała przez dni kilka do kolejnych naszych odwiedzin, w tym… moim drugim domu, domu rodzinnym.
drugi dom
Mój dom rodzinny znajduje się obok naszego domu. Jesteśmy z moimi rodzicami sąsiadami 😉 też lubię chodzić do ich ogrodu, bujać się na hamaku pośród pięknych kwiatów. Jeżeli wynosimy z domu dobre wspomnienia, to zawsze będziemy do niego chętnie wracać 😉
ależ macie szczęście, że taka bliskośc, dla mnie marzenie nigdy nie spełnione będzie
Czasem taka bliskość też nie jest wskazana. 😉
takie chwile są najlepsze, bezcenne…mam rodziców blisko. codziennie ich odwiedzam. pomagam. marzy mi się ten mój domek, i z checia wezmę ich do siebie, jak Bóg da…ps. wspaniały wpis 🙂
marzenia są piękne, i myślę że po to aby je pomalutku, małymi kroczkami realizowac,
p.s. dziękuję 🙂 🙂
Moj dom rodzinny 80km ode mnie. Ale tam to jest raj na ziemi. Na działce u moich rodziców jest przecudnie. Właśnie za tydzień tam jedziemy i już nie możemy się doczekać. A u Was pięknie zielono no bosko tam.
takie nasze małe raje na tej ziemi, fajne określenie 🙂
Cudnie! 🙂 My też uwielbiamy jeździć do rodziców. Las, cisza, morze, kucyki chodzące po drodze! Babcia i dziadek, którzy uwielbiają wnuka. Randki sam na sam z mężem. Ciepłe słoneczko i przyjemny wiatr 🙂 Coś wspaniałego 🙂
Nie mam drugiego miejsca na ziemi. Uwielbiam, gdy lecimy do Londynu, kocham to miasto, ale takie nasze, nasze miejsce jest tu gdzie mieszkamy.
Mój dom rodzinny znajduje się ponad 200 km od nas, kocham tam wracać i nawet pisałam o tym kilka razy jeszcze na początku blogowania. Cudownie jest mieć gdzie wracać, w szczególności gdy nie ma się jeszcze własnego miejsca na ziemi…
Na pewno niedługo już ten swój kąt do życia odnajdziecie, zadomowicie się na stałe, tego Wam życzę 🙂
Niestety los mnie takim miejscem nie obdarzył.
czasem musimy na takie miejsce poczekac, ale jak odnajdziemy, to całe serce mu oddac potrafimy
Piękny tekst. I ja mam to swoje miejsce ukochane, rodzinny dom w górach i widoki dech zapierające, powietrze kryształowo czyste i owoce prosto z drzew… Nie ma jak w domu.
z Twojego opisu widzę, że uwielbiasz to swoje drugie miejsce, ale czemu się nie dziwię ? 🙂
Tak mi się tęskno zrobiło teraz do mojego rodzinnego domu. tam jest na razie nasze miejsce. tu, gdzie jestesmy teraz, wylądowaliśmy przypadkiem i nie wiem, czy zostaniemy. Jednak ilekroć jedziemy w lubelskie, energia w nas wstępuje i choć mamy w jedną stronę 400 km, a wpadamy zwykle na weekend, to trud podróży nam nie straszny. Jestem przeszcześliwa, że moj mąż się tam tak swietnie odnajduje.
to kawał drogi pokonujecie, tak na weekend, ale cóż kiedy serce ciągnie w to miejsce ukochane
Mogłabym przepisać cały Twój tekst i tylko zmienić 100 km na 25 km, oraz San na Wisłok 🙂 Każdą okazję wykorzystujemy aby się tam wybrać. Dzieci uwielbiają odwiedzać dziadków. Najchętniej to by tam codziennie jeździły, świetnie odnajdują się w wiejskich klimatach i też uwielbiają biegać po ogrodzie na bosaka! Buziaki dla Was :*
jak ja Wam zazdroszczę tych 25 km !
moja niespełna roczna córcia to raczej na czworaka pędzi po tej trawie 🙂
🙂 Ja z chęcią wróciłabym do miejsca mojego dzieciństwa, które niestety już nie istnieje. Niektórycludzi już nie ma. Nic nie szkodzi… Powracam do niego myślami i jest mi naprawdę dobrze 🙂 Pozdrawiam
wspomnienia są bezcenne, takie, których nikt nam nie odbierze 🙂
Ja mam to szczęście, że mieszkam w swoim rodzinnym domu wraz z rodzicami i babcią. Mamy swoje osobne mieszkanie ale w jednym domu. Nie tęsknie więc za żadnym innym miejscem. Za jakiś czas zaczniemy budowę naszego domu. Na szczęście na ulicy obok, tak więc rzut beretem i będę „u siebie” 😉
marzenie nie spełnione – mieć cała rodzine tuz obok…