porównując małżeństwa i związki bezdzietne z tymi co już potomstwo mają, zauważam, że to dwa różne światy. Zakładając, że obydwie rodziny to osoby pracujące na etacie i mieszkające w takich samych warunkach , z podobną sytuacją życiową. Pierwsi wypoczęci, wyspani, zazwyczaj zdążający na czas / pod warunkiem, że nie mają mojej natury spóźnialskiego człowieka, bo ja nawet na własny ślub i na porodówkę się spóźniłam / mieszkający w swych ślicznych, posprzątanych mieszkankach, robiący zakupy bez pośpiechu, gotujący bez pośpiechu, wszystko robiący bez pośpiechu.
I ci drudzy. Temat rzeka…
Przyszli rodzice przygotowują się na pojawienie słodkiego bobaska. Werują sterty magazynów, kupują poradniki. Oczekują, że będzie to
ich najpiękniejszy etap w życiu i nie będzie większego szczęścia niż uśmiechnięta buzia maluszka
Panie z poradników przekonują, że macierzyństwo to całe miesiące siedzenia i gaworzenia ze swoim maluszkiem
Panie ze zdjęć w magazynach, sądząc po ich idealnym wyglądzie mają duży zasób wolnego czasu, żeby pójść do solarium, fryzjera i kupić sobie nowe modne ciuchy.
W końcu magazyny z kolorowymi okładkami chyba nie kłamią !?
Nic bardziej mylnego, bo
ani słowa o wykończeniu fizycznym. Ani słowa o konfliktach małżeńskich. Ani słowa o tym, co robić kiedy budząc się na ryk w nocy, człowiek poparzy się wrzątkiem z pośpiechu, zderzy z żoną / mężem, nadepnie kota, zrzuci i rozbije ulubiony dzbanek do herbaty.
Czy nie jest tak odrobinę, czy nie chodzimy po domu otępiali, zapominalscy przez zmęcznie. Szkoda, że nas nikt nie uświadomił wcześniej.
W głowie kołacze jedna myśl: Spać ! Spaaać !!!
Na podobieństwo bohatera z filmu Borisa Karloffen’a – upodobniamy się. Być jak Frankenstein, człapiemy w stronę ofiary, która okazuje się być naszym malutkim, słodkim bobaskiem.
Człapiemy po mieszkaniu najpierw w kapciach, potem bez, bo gdzieś znikły. W końcu znika piżama, gdzieś ją gubimy, a nie mamy siły szukać nowej. Więc zakładamy coś nieokreślonego koloru, co zdaje się, było naszą koszulką z liceum, ale przez te lata monstrualnie się poszerzyło.
I już za chwilę nie przypominamy Frankenstein’a. Ale Mordującą Mumię, bo już obie ręce mamy poparzone z uwagi na nocne eskapady po mleko i ręce obwinięte bandażem.
W Polsce jest duże bezrobocie, to dlaczego tak trudno znaleźć pomoc domową między trzecią czterdzieści osiem, a ósmą rano ?
Owszem, dzieci są fascynujące. Uśmiechają się, z zapałem uczą się przewracania na brzuszek. Przede wszystkim jednak nie śpią. Czasem drzemią.
Jakoś trudno sobie wyobrazić np. małego Winstona Churchilla, który drze się wniebogłosy i budzi cały dom o trzeciej czterdzieści osiem rano. Nieee… mały Winston na pewno spał jak trusia, palił sobie małe cygarko, pociągał mały koniaczek z małej buteleczki i nie sprawiał kłopotów.
Niektóre dzieci mają wyczucie taktu, na pewno.
Jako osoby bezdzietne, kiedy coś kupowaliśmy, mogliśmy zastanawiać się godzinami. Czy ten odkurzacz będzie lepszy, czy ten ? Dywan gładki czy może prążkowany ? Kupić tę książkę, czy nie, może warto ją najpierw przekartkować.
Jako rodzice – proces decyzyjny jest błyskawiczny. Małe dziecko daje nam mniej więcej piętnaście sekund na decyzję. Kiedy wpadamy do sklepu z firankami, mówimy po prostu – poproszę tę !
Porządek. Złota zasada. Porządek być musi.
Bo.. jeśli nie sprzątniemy z fotela swojej ulubionej książki – na pewno zostanie zjedzona. Nie schowaliśmy płyt cd do pudełka ? Dzieciątko schowa nam je do sedesu. Nauczeni doświadczeniem, wszystko zamykamy, owijamy, wynosimy, a przynajmniej przymocowujemy do sufitu.
Dzieci jednak naprawdę mają wielką przyszłość.
Kiedy idziemy z nimi do Banku, zachwycone panie kasjerki i dysponentki gaworzą wesoło z naszym milusińskim, a my po cichaczu możemy zbliżyć się do skarbca i wyjąc stamtąd co nam się żywnie spodoba. I tak nikt nas nie zauważy.
Zasada podczas podróży z dzieckiem jest jedna.
Dziecko złe jest gorsze niż Gremlin nakarmiony po północy. Maleństwo, które zasypia w aucie na foteliku to katastrofa. Obudzić śpiącegomoże tylko jakiś bardzo odważny człowiek. Powiedzmy, Rambo ze swojego złotego okresu, ale na pewno nie my. Obudzone dziecię pituli i wrzeszczy cały czas i już nie zaśnie, a wtedy będzie horror i możemy już pędzić jedynie na Białoruś poprosić o azyl. Dlatego wszyscy powinni rozumieć, że nie możemy przejmować się tym, że światło akurat chce się zamienić na czerwone. Jesteśmy rodzicem i musimy dowieźć naszego pasażera do łóżeczka. Z tyłu w samochodzie zapewne siedzi drugi rodzic, który usiłuje zrobić wszystko, co w jego mocy żeby zapewnić naszego bąbelka, że już dojeżdżamy. Więc dodajemy gazu i przejeżdżamy na żółtym świetle, w międzyczasie wygrażając jakiejś kobiecie, która leci nam na pasy z jakąś torbą. Nie widzi, że wieziemy nasz skarb ?
dziecko dla odważnych, antyporadnik dla rodziców
W mądrych poradnikach skierowanych do młodych rodziców czytamy, że
rodzice są szczęśliwi. Czy my coś nie doczytaliśmy ? Dlaczego nie było tam nic mowy o tym, że rodzic podpiera się nosem z wyczerpania. W zamian za to jest w nich napisane, że dzidziuś to taka radosna kuleczka gulgająca ze szczęścia, że widzi rodzica. To dlaczego ten nasz potomek jest wredny i zamiast gulgać ryczy ? Dlaczego odmawia spania i co w ogóle on sobie myśli ? Czy sądzi, że rodzic, dajmy na to my, będziemy spędzali noce na powiedzmy noszeniu potomka i czekaniu na wschód słońca ?
- cytaty zaczerpnęłam z fenomenalnej książki fenomenalnego pisarza, ojca z fenomenalnym poczuciem humoru
„Dziecko dla odważnych” to książka tylko i wyłącznie dla rodziców. Nie – rodzic może nie zrozumieć, a co gorsza jeszcze się wystraszyć.
Nie jest to książka dla osób pozbawionych poczucia humoru, których maksymalnie rozśmiesza Miecugow w Szkle Kontaktowym.
Leszek Talko to mężczyzna, ojciec, nieco już doświadczony, świetny pisarz, który przedstawia własne perypetie z życia, jako ojciec, w sposób nietuzinkowy, który zadaje czytelnikowi pytanie:
Jakim cudem ludzkość nie wymarła, skoro tyle wysiłku trzeba włożyć w wychowanie jednego dziecka ? A przecież są tacy, co mają dwójkę, czy uchowaj Boże, piątkę ! Więc co ? Nie śpią dziesięć lat z rzędu ?
Dobre..ojjj to fakt wychowanie dziecka /dzieci to mega trud i poświęcenie… a ile nocy nie przespanych..
Aguś na pewno jeszcze się kiedyś wyśpimy 🙂
Jedyne, o czym marzyłam na początku (kiedy pojawiła się córa) to sen… Te nieprzespane noce… Na szczęście dziecko w końcu z tego wyrasta 🙂
myślę, że zanim to nasze dzięcię będzie pełnoletnie kilka razy się wyśpimy, bo później może być ciężko, zaczną się inne zmartwienia 😉
Na pewno zaopatrzę się w tę książkę! 🙂 Musi być bardzo ciekawa.
Ja mimo czytania magazynów, poradników itp. zdaję sobie sprawę, jak dziecko potrafi zmęczyć. No nie oszukujmy się, nie róbmy ze swoich dzieci ideałów – dziecko męczy fizycznie i psychicznie. Nie śpimy po nocach, często zdarza nam się o czymś zapomnieć, wszystko robimy „na szybko”. Owszem, mały człowiek daje również wiele szczęścia – uśmiechy, pierwsze słowa, pierwsze kroki, każda nowa umiejętność nabrana przez naszą pociechę cieszy, ale trzeba się też namęczyć. Nasze dzieci to nie roboty i nigdy nimi nie będą! Więc w sumie trzeba to zaakceptować i nie udawać, że jest idealnie 🙂 Każdy ma prawo do zmęczenia i chęci na chwilę odpoczynku w samotności.
Ja właśnie chcę się wyprowadzić przed porodem, żeby zdążyć zrobić remont zanim Maluch będzie na świecie. Przynajmniej będę się mniej męczyć patrząc na swoje dzieło w postaci mieszkania, haha 🙂
Pozdrawiam i zapraszam do siebie, Panna O ♥
http://www.zielonookamama.blogspot.com
życzę powodzenia z remontem 🙂
Haha, pośmiałam się 🙂
cała książka , czytana kartka po kartce niesamowicie poprawia nastrój, polecam 🙂
Pomoc domowa od trzeciej czterdzieści osiem do ósmej – genialne!!!
Jak sobie przypomnę, jak to było zanim na świecie pojawiły się moje pociechy, to jedyna rzecz jaka przychodzi mi do głowy to: było nudno i bez sensu 😉
Teraz choć wykończona, zmęczona, wręcz czasem czuję się jakby mnie ktoś przeżuł i wypluł, to mimo wszystko jestem szczęśliwa… Mega szczęśliwa 😉