Nie chodzę na spacer z dzieckiem, bo średnio za tym przepadam. Przejeżdżające samochody, pchanie wózka, a co gorsze – wózka, rowerka, hulajnogi. Nie, to stanowczo nie dla mnie! I nie wstydzę się o tym powiedzieć!
Wyobraźcie sobie sytuację. Auto mknie, za kierownicą młody nieopierzony jeszcze kierowca. Nie chce mu się zdjąć nogi z gazu, na zakrętach zamiast zrobić redukcję, mknie przed siebie. Teraz idę ja. Pcham wózek. Obok mknie na rowerku Nela. 5 metrów za nami Borys na hulajnodze. Nie rozgląda się zanadto. Jest zaaferowany przelatującym po niebie bocianem. Nagle pisk opon. Katastrofa była blisko.
Na wsi rzadko można spotkać, wytyczone trasy lub zrobione chodniki. Jest nieoznaczone pobocze, a raczej koniec asfaltu. Wielu kierowców żyje w błogiej nieświadomości, że ludzie to na wsiach latają pod chmurami. Z kolei w miastach – tłoczno, gwarno. Nawoływania matek – synku zwolnij – mnie przerażają. Cała drżę, kiedy widzę pędzącego na biegówce malucha po miejskim chodniku. Tego typu rowerki niestety nie mają hamulców. Mamy dwie biegówki, micro i normalną, ale nie zabieramy ich do miasta.
Nie chodzę na spacer z dzieckiem
bo jest niebezpiecznie!
Chodzę na spacer z dziećmi wyłącznie do parku, lub na ścieżkę rowerową. Nie znoszę przemierzać z całą trójką ulic w mieście. Chętnie z jednym, maksymalnie z dwoma i w konkretnym celu. Iść – załatwić – wrócić.
Mam ten komfort, że posiadam dom z ogrodem, a obok wiejskie boisko. Dzieci mogą biegać, krzyczeć, kopać piłkę. Rowerki, hulajnogi wyłącznie po domu i na wytyczone ścieżki, z dala od przejeżdżających aut oraz wielu przechodniów.
Dzieci muszą się wyszaleć, inaczej energia się w nich kumuluje. Są znudzone, niegrzeczne, kapryszą. Nie dziwmy się, że maluchowi i starszakowi, któremu nie zapewniliśmy odpowiedniej dziennej dawki ruchu, jest niezadowolone i krzyczy. Musi się wyładować, w przeciwnym przypadku „eksploduje”. Jest nadaktywne, bo nie miało gdzie upłynnić swojej dziecięcej energii.
Sam spacer w wieku 3-10 lat nie wystarczy! Takie dziecko się szybko nudzi. Spacer nie dostarcza mu odpowiednich bodźców. Zwróćcie uwagę, że dziecko w domu bawi się zwykle na siedząco / chyba, że tańczy 🙂 / My, dorośli biegamy po domu. Gotujemy, odkurzamy, pierzemy. Mamy większą dawkę ruchu, niż mały człowiek, który jak wiadomo lubi biegać, skakać, turlać się i przewracać.
Kiedy zapewnimy mu odpowiednią dawkę ruchu, będzie spokojniejsze, chętniej słuchało naszych poleceń i co równie ważne, będzie mało świetny apetyt. A starszak będzie wykazywał większy zapał do nauki. Podczas czytania, rysowania, pisania, nie będzie się ciągle wiercił i machał nogami, a my nie dostaniemy białej gorączki. Będzie bardziej skupiony i łatwiej będzie przyswajał informację.
Powyższe wnioski wyciągnęłam z własnego doświadczenia. Kiedy plucha na dworze, dzieci się nudzą. Odpukać, my dysponujemy domem, w którym dzieci mają dużo przestrzeni. Niestety większość z nas mieszka w bloku, w niewielkich mieszkaniach. Na szczęście mamy do dyspozycji fajnie zorganizowane tzw. figloraje np. w galeriach handlowych oraz mnóstwo różnych ośrodków, gdzie można zapisać dziecko na zajęcia dodatkowe. Warto również odwiedzać basen.
To wszystko nam, rodzicom zapewni „święty spokój”, a nasze dzieci będą szczęśliwsze!
polecam Wam sklep internetowy – Mimulo.pl z ubrankami i akcesoriami dla młodszych dzieci i niemowląt. Większość produktów jest produkowana w Czechach, bardzo dobre gatunkowo, o czym przekonałam się już kilkakrotnie.
Ola: sukienka mimulo, opaska pupill
malutka biegówka – to jeździk Milly Mally Micro , również z Mimulo.pl
nie wiedziałam dlaczego nie chodzisz, ale rozumiem i przybijam piąteczkę, masz duzo racji w tym co piszesz. Zdjęcia jak z bajki o królewnie, wspaniałe!
Ja non stop chodze na spacer i do piaskownicy. I chyba dzieki Tobie wiem, dlaczego mój syn jest taki niedobry i dokuczliwy. Najwidoczniej ma za mało ruchu. Bo tak naprawde to on rzadko kiedy biega. Albo idziemy powoli, albo w wózku go wiozę no a w piaskownicy to ma zabawki i robi zamek. Jutro pojedziemy gdzieś w plener, zobaczę czy coś to zmieni, bo popołudnia to dla nas okropny czas. Sebastianek jest nie do wytrzymania.
My chodzimy codziennie. Na naszym osiedlu jest mało uliczek i jest to jak najbardziej bezpieczne. Malucha ciągnie do piaskownicy, ślizgawek i oczywiście huśtawki. Starsza zazwyczaj zabiera hulajnogę lub rower, na placu wspina się na drabinki, robi gwiazdy na piasku. Nie muszę moich dzieci zachęcać do ruchu. Przy okazji spaceru robimy zakupy albo idziemy na lody. Nie wyobrażam sobie nie iść na spacer. Jednak rozumiem, że u ciebie nie jest tak bezpiecznie. Nie widzę powodów, żeby ktoś cię miał krytykować z twoich wyborów. Przecież robisz dla swoich dzieci to co najlepsze.
Dobrze, że poruszyłaś temat bezpieczeństwa. Ja również zauważam, że wiele rodziców czasem nie wykazuje nadmiaru ostrośności i pozwala rowerkom typu biegówki mknąc po chodnikach zatłoczonych miast.
No, u nas z podobnych powodów prawie z wózka nie korzystaliśmy, tym bardziej, że syn urodził się na początku zimy i wszędzie byly tylko zaspy i wąska oblodzona droga…