trzyletnia córka od niedawna mnie podpytuje – mamiii jesteśmy przyjaciółkami? No pewnie, że jesteśmy. Kto by nie chciał. Moje serce oplata wić takiej radości, że skaczę ponad chmury. Rozpływam się w tym uczuciu. Tak błogo, tak przyjemnie tak radośnie.
tylko czy ta przyjaźń powinna działać w obie strony?
przyjaciel to mój powiernik, któremu mogę powierzyć moje sekrety, mogę się wypłakać złej godzinie, od którego poniekąd oczekuję porady czy chociażby dobrego słowa
aktualnie jest trend, aby być przyjacielem swojego dziecka
ale czy na pewno to jest dobre? Czy chciałabym aby moja mama była moją przyjaciółką pod każdym względem? Chyba nie bardzo. I w drugą stronę, czy chciałabym aby mój syn i córki znały moje sekrety? Druga odpowiedź moja jest identyczna – chyba nie bardzo.
chcę bardzo, aby moje dzieci przychodziły do mnie w każdej złej i dobrej godzinie swojego życia, aby mi się zwierzały, wypłakiwały. Aby przychodziły po poradę. Nie chcę im jednak zastąpić przyjaciela w ich wieku. Powinny go mieć absolutnie. Matka to matka. Kiedy nastoletnie dziecko zapyta – pójdziemy na imprę? Powiem nie. Bo niby dlaczego. Jak będą się czuły z matką pod bokiem zarówno one jak i ich skrępowane towarzystwo. Należy mieć pewne rozgraniczenia. Z kolei jeśli przyjdą z problemem, ze chłopak wystawił ich do wiatru, albo coś tam innego się nie udało, będę wniebowzięta, że przychodzą z tym do mnie. Wyjście do kina? Proszę bardzo, zawsze, natychmiast. Do sklepu? Z przyjemnością, nawet ze świadomością, że to ja jestem sponsorem.
ja jednak do nich nie przyjdę się wypłakać, ze pokłóciłam się z ich tatem. Nie będę ich obarczać tego typu problemami. Chcę być w ich oczach silna, chcę być dla nich opoką i wsparciem.
nie to, że nigdy nie zobaczą łez w moich oczach, bo nieraz już widziały. Ale skrzętnie ukrywam, chronię niejako. Dziecko to dziecko. Pokazuję emocje ale nie poważne moje problemy, przynajmniej do czasu póki są małe. Kiedy będą emocjonalnie dorosłe mogę pokazać więcej.
nie trzymam ich pod kloszem, nie chronię przed światem. Nie o to chodzi. Jednak uważam, że póki są małe mogę pewne sprawy odsunąć na później.
spędzamy wspólnie czas, wygłupiamy się do upadłego, śmiejemy i robimy wszystko razem ale musze wyznaczać granicę.
kiedy dziecko zapyta, czy może cała dobę grać w gry na telefonie – powiem nie.
kiedy dziecko zapyta – czy kupię mu 10 spinner / 20 barbi – powiem nie.
kiedy dziecko spyta się czy może spać u kolegi / koleżanki – powiem tak, ale póki nie jest dorosłe chcę wiedzieć gdzie i z kim.
kiedy dziecko spyta – dlaczego nie kupisz mi czegoś tam za ileś tam – nie odpowiem, że chciałabym ale po prostu mnie na to nie stać bo.. i tu milion powodów, niekoniecznie miłych. Nie powiem, że mi cholera kasy brakło na prąd – tak jak powiedziałabym przyjaciółce. Bo niby dlaczego moje dziecko ma o tym wiedzieć w wieku kilku lat. Po co mam go obarczać moim problemem. Nie lubię jednak odpowiedzi typu – „bo nie”. Wolę wytłumaczyć. Przedstawię to w sposób przeznaczony dla jego uszu i do jego wieku.
chę aby moje dzieci miały swoje zdanie, nie boję się różnic poglądów, jestem tolerancyjna czasem aż do granic.
jednocześnie chcę aby mi ufały, wiedziały, że póki żyję zawsze będę na nich czekać.
ale to ja jako rodzic, ustalam reguły, nie one.
stąd też – moje pytanie, a raczej refleksja
czy chcesz aby dziecko było Twoim przyjacielem
przyjacielowi mogę się wygadać, jeśli teściowa zaszła mi za skórę. Czy jednocześnie mogę obgadać babcię bezpośrednio do nich?
no właśnie, nie mogę, a raczej – nie powinnam.
chcę aby moje dzieci były moimi dziećmi.
I tak długo jak zechcą niech będą pod moimi skrzydłami, ale na siłę ich trzymać nie będę. / choć podobno w przypadku syna może to wyglądać różnie jak uważa mój ślubny, ale relacja matka-syn to już inny temat 😉 /
nigdy nie myślałam w tych kategoriach o przyjaźni, co w tym jest. Faktycznie nie mówię mojej 12 latce za dużo bo i po co. Nie
pokazuję konfliktów w pracy i z takim jednym złym sąsiadem bo co ją to obchodzi. Masz dużo racji w tym co napisałaś.
kolejny raz możemy sobie przybic piąteczkę, uważam identycznie, pozdrawiam Basia
Mam podobne zdanie. Choć co do kłótni z tatem – z dziesięciolatkiem już można pogadać, że pokłóciliśmy się bo… (powód w
uproszczeniu) ale zrobiliśmy to i to, żeby dojść do porozumienia. W ten sposób uczymy go tego, że po kłótni jest zgoda i jak ją
osiągnąć. Kompromis, rozmowa, czasem pokorne przyznanie się do własnego błędu.
Pozdrawiam 😀
Myślę, że można być przyjaciółką
swoich dzieci, ale nigdy koleżanką.
Tak jak piszesz, rodzic musi być
wsparciem i opoką, a nie tylko
kompanem do dobrej zabawy.
Myślę, że w ogóle aktualnie jest
bardzo dużo trendów, w wychowaniu i
nie tylko, a ja zawsze gdzieś poza
nimi, w swoim świecie, kierując się
jedynie swoją intuicją i własnymi
przekonaniami 🙂
Staramy się być dla dziecka
wszystkim, robimy wiele by wiedziały,
że moga na nas liczyć i przyjść ze
wszystkimi problemami, ale masz
rację! Przyjaciel w wieku dziecka to
sprawa niezbędna 🙂
dokłądnie, bo kolega czy koleżanka zawsze mają podobny światopogląd,a taka matka czy ojciec to czasem zbyt przemądrzali 😉