– mamo siku!
– mamo poukładasz ze mną klocki?
– mamo jak to się robi?
– mamo nie dam rady sama!
– mamo dasz mi to w końcu?
– mamo sam nie mogę!
– mamo
– mamo
– mamoooo !
ciiiiii mówię, chwileczkę! Ja też jestem człowiekiem, mam swoje potrzeby, swoje upodobania. Zaraz podejdę, momencik.
czy poddajecie się swoim dzieciom bez reszty? Rozumiem jak dziecię kwili w łóżeczku w 100% zależne od nas. To jest zrozumiałe. Samo sobie nie poradzi. Rozczula. Ale kiedy ma kilka lat, a już kilkanaście?! Może kilka chwil poczekać? Czyż nie? Nie biegnę do niego na złamanie karku.
biegnę powoli
klocek nie rozleci się, piłka nie pęknie przez te kilka chwil zwłoki. Nie skończy się wyprzedaż w galerii / chyba / jeśli się tam w tej sekundzie nie pojawię.
wszystko powinno mieć swoją kolej. I tego się staram uczyć
bo bym oszalała teraz zaraz za minut kilka
moje dziecko nie umrze z głodu jeśli natychmiast nie dosypię płatków, nie zrobię kanapki. Są co prawda dosyć szczupłymi dziećmi, zwłaszcza syn. Ale nic się nie wydarzy przez tych momentów kilka. Zaraz podam, zrobię, zaproszę do stołu.
mali terroryści
– iiii mało mleka
– iiiii
– Neluś masz pół miseczki mleka
– iiii mało mam
– dosypać płatków?
– nie mleka!
– zjedz to co masz w miseczce, wtedy będę wiedzieć, że chcesz jeszcze
– iiiii / zakrywa buzię rączkami i robi żałosna minę/
mnie nie oszuka, znam ją na wylot. Zwłaszcza, ze przypomina… mnie. Wiem jakie to nieszczęście jak się nie ma tego, co się chce. Z biegiem lat jednak przywykłam i zrozumiałam, że nie na tym życie polega.
nie można mieć wszystkiego
szkoda, ale trudno. A może nie szkoda? Bo jakby wyglądało moje życie, kiedy miałabym wszystko co zapragnę. Co z moimi marzeniami, pragnieniami, planami.
każdy na świecie człowiek, zarówno mały i trochę starszy i ten całkiem dorosły, powinien mieć marzenia. Nie tylko o zdrowiu, ale i te materialne, przyziemne. Możliwe do realizacji. Ja zawsze trochę stąpam po chmurach. Non stop słyszę od ślubnego – zejdź na ziemię. Ale po co? Skoro w chmurach lepiej, milej i wygodniej.
tylko szczęśliwy rodzic może wychowywać szczęśliwe dziecko
dlatego tak ważne, aby nie rezygnować z siebie. Nie biec potykając się na klocku, rozrzuconych książkach, żeby tylko już już! spełnić wymaganie.
jestem typową matką polką, która wszystko dla nich, Oczywiście. Nie zaprzeczam. Ale korona z głowy mi i im nie spadnie, jeśli chwilkę przetrzymam. Nie rzucę mokrego prania wprost na podłogę, nie wyskoczę naga z wanny bo ktoś zawołał. Ani mi się śni. No, chyba, że Ola zapłacze, to owszem. Skoro jest maleńka to będę na jej każde skinienie, na każdy grymas. Jednak wkrótce pokażę, że też mam potrzeby. Już teraz zaczynam, kiedy budzi mnie o 5 czy 6 rano. Jestem śpiochem, więc daję jej kilka zabawek do łóżeczka, tudzież worek z płatkami / a niech rozwali / byleby tylko móc oko przymknąć na sekund kilka. Zwykle to skutkuje tylko na kilkanaście minut, ale to zawsze coś. Widzi, ze mama oczy ma zamknięte. Stara się wymusić, ale ja skrzętnie brnę w swoje. Czasem się udaje.
zrównoważony rodzic to zrównoważone dziecko
zaplątaliśmy się w dążeniu do doskonałości. Uporządkowane, modne mieszkanie, a najlepiej dom z bajecznie ukwieconym ogrodem. Dzieci jak z katalogów. Cudowny life. A life is brutal. A może nie brutal, bo życie to życie, ot co. Jeśli ja uporządkuję sobie wszystko po kolei w głowie, wiem kiedy i co, to dzieci będą wiedziały czego i kiedy się spodziewać.
wymagam od siebie, więc tym bardziej od innych
sprzątam, gotuję, prasuję / czasem /, pracuję. Multum zajęć jak każdy. Więc niech nie będę w tym odosobniona. Borys już się nauczył, że bałagan w pokoju oznacza to i tamto. Że jeśli nie zrobi tego, o co go proszę, nici z jego planów. Nie wymagam zbyt wiele. Ot poskładanie tego czy tamtego. Kilogram maskotek wrzucenie do koszów na to przeznaczonych, odklejenie z podłogi kilku katalogów naklejek z robotami, zjedzenie kotleta z toną buraczków….
dzieciocentryzm jak się nie poddać dziecku
nie odpowiem. Nie ma na to recepty. Wszystko małymi krokami. I oby się nie zapętlić. Staram się moim dzieciom zapewnić wszystko co najlepsze, spełniam ich zachcianki, to jasne. Ale w granicach rozsądku. Nie kupie zabawki za 200 zł, skoro wiem, że po jednym dniu w kącie zapomniana wyląduje. Podobnie jak nie kupię sobie sukienki w tej cenie, skoro średnio za sukienkami przepadam i założę ją dwa czy trzy razy jedynie. No, chyba że jest cudnie piękna i mam taki kaprys i będę ją nosić stale. Podobnie z klockami lego. Drogie jak cholera, a zwłaszcza te na licencji bajek. Ale cała trójka się bawi, bez względu na wiek, praktycznie dnia każdego. I na to wydam krocie. Jak się nie poddać dziecku już wiem, wypracowałam na ważniejszych polach życia. W drobnych, błahych macham ręką. Nie jestem buntownikiem, który jak się zaweźmie to mówi tylko: nie. To nie ma sensu. Bo chcę ich rozpieszczać, ale w dzieciocentryzm nie wpadnę. Never.
a Wy ulegacie, czujecie się terroryzowani, walczycie z tym, czy się poddaliście ?
lubię kiedy przyłączacie się ze mną do dyskusji, dlatego z góry dziękuję za każde Wasze słowo w komentarzu. Tak wiele to dla mnie znaczy.
– pozdrawiam Was cieplutko –
asia
jeśli masz ochotę – przyłącz się do mnie na facebooku
lub zapisz się do subskrypcji / znajdziesz po prawej stronie bloga /
doskonale ujęłaś temat, ja równiez staram się nie poddać, tylko tak mi idzie cięzko. Może dlatego że mam tylko jedno dziecko,
któremu i ja i mąź jesteśmy podporządkowani w całości.
kurcze przeczytałam tekst dwukrotnie i musze przyznać Ci rację. Kurcze chyba się pogubiłam tak sądzę. Bo ciągle co dziecko
powie to ja robię. Chyba mam tę chorobe jak ja ładnie określiłaś „dzieciocentryzm”. Od dziś zmiana, dzięki za tekst.
Grunt to zachować równowagę, choć nie
zawsze się udaje 🙂
Każdy chyba musi sam to wypracować i
wprowadzić w życie. Ja tez staram się
uczyć Olkę, że nie wszystko musi być
na już 🙂
Umiem znaleźć czas dla siebie, nie
biegnę na złąmanie karku, bo masz
rację – moga zaczekać 🙂
oj dzieci to mistrzowie manipulacji
To prawda- niekiedy czuję się terroryzowana,
bo muszę już wszystko rzucać i lecieć- już, teraz, bo dopóki nie podejdę to będzie
mamoooo, mamooo, mamooo, a ma już ponad 9 lat, więc nie biegnę od razu, na gwałt – niech poczeka lub sam da radę.
Podoba mi się zdanie, że tylko szczęśliwy rodzic wychowa szczęśliwe dziecko. To prawda 🙂