Gdyby nie fakt, że ten dzień związany jest z okrutnie okrągłą datą moich urodzin, naprawdę skakałabym pod niebo. Obudzili mnie rodzice, z którymi przebywam wraz z dziećmi, na wakacjach nad polskim morzem. Wsadzili bukiet tych pięknych róż w drzwi z samego rana. Potem były wiwaty, telefony, życzenia i dwa odśpiewane Sto Lat. Na samym profilu fb prywatnym, dostałam życzeń naprawdę dużo. Dziękuję Wam wszystkim za pamięć, bo każdemu z osobna nie wiem czy podołam, z racji mojej trójki, którzy co chwilę gdzieś pędzą, coś chcą i czegoś żądają.

Dzień byłby piękny, bo wiele niespodzianek się zdarzyło, a za chwilę szampan mnie czeka nad pięknym Bałtykiem. Tyle, że coś mnie dusi od środka. Nie to, że czuje się inaczej, że ta cyfra mi się dziś zmienia. To życie, które upływa mi coraz spokojniej, które niesie wciąż nowe wyzwania, jest coraz bardziej takie o jakim marzyłam, odkąd sięgam pamięcią. Jestem szczęściarą. Więc czemu ten niepokój się w me serce od kilku dni potajemnie wkrada?

Przez tą idealność, którą sobie wyznaczam dnia każdego.Te cele, do których zmierzam, plany i realizacja marzeń. I myśl – czy zdążę?

Dziś nie zdołam odkleić uśmiechu jeszcze z twarzy, ale to uśmiech przez łzy, które trochę pieką. Bo to, co mamy dziś jest jedyne, niepowtarzalne. Ta chwila – optymalna na wszystko. Beztroski czas dawno już za mną w tyle pozostał, mogę jedynie wyłapywać małe skrawki każdego dnia.

My matki mamy tą dziwną, u innych niespotykaną cechę, że chciałybyśmy wszystko, tu i teraz. Chcemy układać klocki przez cały dzień na dywanie, zażyć masażu w tajskim spa, pójść z mężem na kameralną kolację, a w tym samym czasie chcemy te swoje ukochane małolaty do snu utulić i ucałować.

Pędzimy, będąc jednocześnie boginią samej siebie. Idealna w możliwej tylko dla siebie idealności, zawsze i wszędzie.

Czy kobiecie wypada mieć chwilę zwątpienia? Zamiast cieszyć się z urodzin, kielich goryczy przytknąć do ust i upić piankę z jego wierzchu, najbardziej gorzką, taką aż język wykręca.

Każda z nas ma chwile zwątpienia, momenty słabości, które nie pokazuje nikomu. Chowa je przed światem pod wielką poduszkę, która ukrywa pod stertą ręczników. Żeby nikt nie dojrzał, nie domyślił się, że miewa takie chwile.

Przejrzyjmy na oczy – powiedzmy głośno – STOP. Jest nam źle – więc o tym mówię. Cieszę się to mój śmiech perlisty wokół rozbrzmiewa. Kiedy płaczę – to potok łez aż do morza spłynie. Przecież nie możemy być takie, jak ktoś od nas tego oczekuje. Jesteśmy takie, a nie inne. Im bardziej unikalne mamy cechy, tym bardziej wartościowe dla bliskiego otoczenia.

A dzień za dniem się toczy. Minuta po minucie upływa.

Za chwilę zmarszczka, notabene pewnie nie pierwsza. Jednak wychodzę z założenia, że te niby mankamenty naszej twarzy pokazują to, co przyszykowało dla nas życie. Stanowią kwintesencję każdego wieku, kobiety dojrzałej zewnątrz, a nastolatki wciąż jeszcze w środku.

Analizując mój czas upływający – powiem jedno – nie przejmuje się już, nie mam najmniejszego zamiaru. Życie jest fajne, trzeba czerpać z niego rękami, każdego dnia. Kielich goryczy odrzucam. Idę pić szampana, niech bąbelki skaczą ponad szklaneczkę z kaczorkiem / bo tylko takie mamy tu na wczasach/. Niech się dzieje !