Konserwanty w kosmetykach dla dzieci są, były i będą. Znacie jakikolwiek 100% naturalny kosmetyk? Przeglądnęłam i naczytałam się dyrdymałów, aż głowa huczy. I jaki wyciągnęłam wniosek? Taki jak zwykle – wszystko w odpowiednich ilościach jest dla ludzi, nawet tych malutkich.
Farmaceuty ze mnie nie będzie, ale czytać i analizować potrafię, podobnie jak wyciągać wnioski. Wszyscy huczą na temat konserwantów w kosmetykach dla dzieci. Zło! Samo zło! Czym faszerują kremy, oliwki, lotiony, mydełka i szampony dla dzieci!
A czy ktokolwiek z tych pohukujących osób spotkał się kiedykolwiek z całkowicie naturalnym kosmetykiem? Wątpię. Możemy zrobić kosmetyk z produktów z własnej lodówki – sami. Ile postoi? Po jakim czasie pojawi się pleśń? No właśnie! Bardzo krótko. Jak więc taki kosmetyk ma być po pierwsze niedrogi, po drugie wydajny, po trzecie wystarczyć na długo? Cuda się zdarzają, ale nie w kosmetologii.
Preparaty kosmetyczne – samo zło
Czytajmy etykiety, analizujmy skład. Ale wszystko w miarę własnego rozsądku. Bo w przeciwnym przypadku tak jak weszliśmy do sklepu z pustym koszykiem, z takim samym z niego wyjdziemy. Spędzimy noc na buszowaniu w internecie na temat konserwantów i innych „niedobrych” składników zawartych w kosmetykach dla dzieci i tak naprawdę, niewiele z tego będziemy wiedzieć. Bo na każdej stronie są inne opinie.
Istnieje grupa produktów, które nie są odpowiednie dla skóry niemowląt i dla dzieci z problemami skórnymi. W takich sytuacjach jednak z góry sięgamy po pomoc u specjalisty dermatologa, który podpowie nam, czego powinniśmy się wystrzegać. W pozostałych przypadkach – nie wariujmy. Skoro coś zostało przebadane i dopuszczone do obrotu, a w dodatku często ma pozytywną opinię dermatologów i instytutów d/s dziecka to my, jako zwykły szarak możemy tylko się z tym zgodzić. Jeśli coś nie odpowiada – nie kupujemy – nikt nas do tego nie zmusi.
Możemy cały czas myć dziecko przegotowaną wodą z dodatkiem kryształków nadmanganianu potasu. Co nam to da? Wychowamy dziecko pod kloszem. Jeśli dodatkowo nie pozwolimy mu przytulić kota, pogłaskać psa, poskakać w kałuży to mamy pewność, że nasze dziecko będzie mniej odporne na wszystko, co spotka na swojej drodze. A to pierwszy krok do jego przyszłych zachorowań, wyniku braku nabytej we wczesnym dzieciństwie odporności. Nie mówię tu oczywiście o przypadkach dzieci z alergią czy z azs. Tylko o normalnym rozwoju dziecka w pełni zdrowego.
Mamo, nie chuchaj !
Niech dziecko będzie dzieckiem, niech się przewróci, wybłoci. Potem je wykąpiesz, nakremujesz… czym? Produktem z konserwantem? Słuchajcie, nie dajmy się zwariować. Na blogu Ani – farmaceutki wyczytałam kilka mądrych zdań:
„…nie wyobrażałam sobie nawilżania skóry mojego dziecka czymś eco naturalnym, gdyż:
- po pierwsze zepsułoby się to nam po kilku godzinach w upale,
- po drugie konserwant dodany do kosmetyku w odpowiedniej ilości nie wyrządzi skórze dziecka żadnej szkody, a tylko zachowa jałowość preparatu.”
„konserwant musi spełniać szereg wymogów zanim będzie dopuszczony do użycia w kosmetykach.
Przede wszystkim musi:
- być nietoksyczny,
- nie wywoływać podrażnień i alergii,
- mieć szerokie spektrum działania przeciwdrobnoustrojowego,
- działać w niskich stężeniach,
- rozpuszczać się w wodzie,
- nie wchodzić w interakcje z innymi składnikami kosmetyku.”
więcej przeczytacie bezpośrednio u niej na blogu / klik/
konserwanty w kosmetykach dla dzieci
Linia kosmetyków dla dzieci z konserwantem?
Kiedy na rynku pojawiły się kosmetyki dla dzieci, jednej z moich ulubionych marek, które dla siebie kupuję i znam od lat, z chęcią po nie sięgnęłam. Po przeczytaniu etykiety kosmetyków Dove Baby okazało się, że zawierają fenoksyetanol. Jest to znany konserwant używany w branży kosmetycznej. I co teraz?!
Nie zwariowałam jednak i sięgnęłam do fachowej literatury. O ile w branży spożywczej konserwantów jest na pęczki i to w zatrważającej ilości, o tyle w kosmetykach, zwłaszcza dla najmłodszych użytkowników, konserwanty są tylko w minimalnej, koniecznej ilości, abyśmy mogli cieszyć się nimi przez kilka tygodni. Co więcej, te konserwanty w kosmetykach dla dzieci wykazują delikatne właściwości znieczulające i są stosowane np. w antybiotykach, kroplach do uszu i w maściach.
Nieproszeni goście
Każdy nawet najlepszy kosmetyk może wywołać reakcje alergiczne. Zmieniamy się, dojrzewamy, podobnie jak nasze dzieci. Coś, co kiedyś nie miało na nas żadnego wpływu, nagle po latach stało się naszą bolączką. Tak jest zarówno z jedzeniem, uczuleniem na pyłki, trawy i kosmetyki. Osobiście nie mam żadnych uczuleń. Jednak 2 lata temu uczulił mnie jakiś rodzaj trawy, na który nawet nie zwróciłam uwagi. Całe przedramię miałam w swędzących krostkach. Byłam bardzo zaskoczona tym faktem. Sytuacja miała miejsce jeszcze dwukrotnie.
Tak więc nigdy nie wiemy, co może wywołać nasze reakcje alergiczne. Testujmy, używając odrobinkę nowego kosmetyku – nie ładujmy na całe ciałko. To dobry sposób, aby uniknąć niepożądanych efektów. W przypadku maluszków stosujmy kosmetyki po prostu z umiarem. Nie szarżujmy i sięgajmy po nie z głową. Jeśli pojawi się wysypka, odłóżmy na kilka dni i spróbujmy ponownie, jeśli nie mamy pewności, że to wina danego kremu, szamponu czy lotionu.
Mam to szczęście, że moje dzieci – żadne kosmetyki nie uczulają. Jednak nawet tak komfortowym przypadku, nie używam ich w dużych ilościach. Na półce stale goszczą mydełka, balsam pod prysznic, lotion i szampon oraz coś z efektem: superbąbelkowejkąpieli.
Kosmetyki Dove Baby posiadają konserwant, o którym wcześniej wspomniałam. Nie będę Was do nich przekonywać, zachęcać i reklamować. Dla nas one są na piątkę z plusem. Za zapach, konsystencję oraz właściwości myjące. Jestem estetką, więc dodam, że zwróciłam również uwagę na ich ładne opakowanie 🙂 Kosmetyki są hipoalergiczne, nie szczypią w oczy, mają neutralne ph skóry i można je stosować od pierwszych dni życia. Więcej pochlebnych wypowiedzi od innych mam widziałam w serwisie MjakMama/klik/.
Moje dziewczyny stety-niestety lubią się brudzić wszystkim, co napotkają na swojej drodze, a ja nie zabraniam. Z linii kosmetyków cenię sobie krem przeciw odparzeniom, który odpukać już 2 x nas uratował / czyt. pupine mojej Oli/
Jak się okazuje, konserwanty w kosmetykach dla dzieci są koniecznością. Warto jednak zwrócić uwagę czy dany produkt posiada pozytywna opinię Instytutu Matki i Dziecka, zarekomendowany przez pediatrów oraz czy jest polecany przez inne, znane nam mamy.
sama nie wiem czego się spodziewałam po tym tekście. A tu miła niespodzianka, bardzo fajnie to wszystko napisałaś, tak rzeczowo, przystępnie a jednak z duża ilością informacji ! A Twoja córka – anioł !
Bardzo mądry post i trzeba o tym mówić. Zastanawiam się czy połowa alergii u dzieci to nie jest właśnie nadgorliwość rodziców i nadmierna sterylność.
Ja nigdy przesadnie nie interesowałam się tematem, ale od zawsze używałam jednej marki kosmetyków dla syna i mam ją sprawdzoną w praktyce, więc nie eksperymentuję 🙂
Nigdy nie należałam do ludzi którzy są zero jedynkowi, wszystko jest dla ludzi tylko trzeba potrafić wybrać. Konserwanty są obecne w naszym zyciu bo chcemy cieszyć się świerzością produktów jak najdłużej wiem że sa przebadane i dopuszczone do obrotu wybieram po składzie i z zalecenia dermatologa ponieawż moje dziecko ma problemy skórne. Cieszę się że mogłam przeczytac u ciebie post napisany z rozsądkiem
Świetnie, że o tym mówisz. Najczęściej każdy mówi że konserwanty to zło, a się okazuję, że prawda jest inna
branża eko rozpycha się łokciami, jednak prawda musi ujrzeć światło dzienne 🙂