ten pęd życia, plątanina różnych spraw do załatwienia, biegiem po zakupy, do przedszkola, do pracy. Musze się śpieszyć, bo nie zdążę posprzątać mieszania, które brudem zarasta. A dzieje się z nim tak na co dzień. Jak wracam z pracy już takie jest, choć inne go zostawiłam. To okruszki z ciasteczek pod ławą w salonie, to miś zapomniany pod drzwiami łazienki leży, to klocki wszędzie gdzie tylko nie spojrzę. I ta lala z blond włosami w kuchni pod lodówką. Jakieś dziwne okruchy nieznanego pochodzenia już w drzwiach mnie witają. Obraz… chyba nieciekawy. Ale znany każdemu u kogo dziecko mieszka.
taki dom po bitwie , dom w którym słychać śmiech i tupot małych stópek już od samego rana. Dwie buzie uśmiechnięte. Czasem nafuczone bo jedno drugiemu w niczym ustąpić nie ma zamiaru.
A ja w tym biegu, chcę nadążyć za wszystkim. Pęd życia.
W pracy duże wymagania. 8 godzin dnia każdego jakby ktoś wykroił mi i zabrał.
potem weekend szybko mija choć chciałabym aby trwał nieco dłużej, z tydzień, dwa, może z miesiąc…
Masa obowiązków, stos spraw nie załatwionych, tych na już i na potem.
A w tym wszystkim ja. Taki zwykły, szary człowiek. Zagoniony, wiecznie w pędzie.
Ciągle ktoś coś, a ja staram się podołać wszystkiemu.
a w tym wszystkim, całym tym moim bałaganie, czasem jednak przychodzi taka chwila. Aby przystanąć, się zastanowić. Czy ja jestem jeszcze człowiekiem, czy już taką maszynką, do wszystkiego. Chcę czasem rzucić niektóre sprawy, ale potem żal by było. Bo lubię ten pośpiech, to zabieganie, ten milion spraw na głowie. I że wszyscy chcą, i że wszyscy dzwonią, coś mówią, tłumaczą, śmieją się i żartują. To miłe.
Zostanę człowiekiem takim, pewnie na zawsze. Takim co zawsze i o każdej porze ma ten czas dla tego co najważniejsze. Ma czas aby być. Ma czas aby poczuć to co ważne.
choćbym spać nie miała całą dobę, chcę co wieczór i co noc poczuć to ciepło domowe. Odpocząć jak się należy. Nasycić się tym domem. Wtulić się w w maleńkie śpiące ciałko, miarowo oddychające, tak spokojnie, które przez sen mówi: mamo… Wsłuchać się w ciszę, w mruczenie kota śpiącego, w jakieś ciche pomruki psiaków. Lubię to. Lubię jak dom śpi i jego domownicy.
każdy dom, mieszkanie ma inną własną ciszę. Gdzieś słychać tykanie zegara, pochrapywanie sąsiada. Gdzie indziej telewizor za ścianą grający całą dobę, lub krople wody z niedokręconego kranu opadające. U mnie jest cisza, ale taka nie do końca. Słychać cichutko pompę, która wodę grzeje, deszcz jak o dach stuka podczas burzy, czasem dziecko zakaszle, i ta zmywarka, która co noc swoją pracę wykonuje.
wychodzę często do ogrodu, gdzie słychać szum wody w potoku, drzewa stare i te młodsze uginające się pod siłą wiatru. Bywa, że konar pęknie i trzask łamanej gałęzi gdzieś w dali ciszę przełamie. U mnie to głośno jest, bo las tuż obok. Jego mroczność, tajemniczość. Czasem słyszę szczekanie rogacza, czasem pohukiwanie sowy. Kiedyś mi to obce było, długo się przyzwyczajałam. Ale teraz wiem, że to moja leśna prawie, taka cisza. I lubię ją. I teraz jak pełnia księżyca. Wychodzę przed dom o północy. Niby z kotem, ale tak naprawdę dla siebie. Żeby dojrzeć w tych niby ciemnościach co księżyc tak wyraźnie oświetla, całkiem inny krajobraz. Trawa taka inna, inne krzewy, drzewa. Nawet dom sąsiada wydaje się innym domem. Fajnie tak postać, wciągnąć zimne powietrze, tak mocno, tak aby je aż w kościach poczuć. I po chwili dać susa z powrotem, do ciepła. I pod kołderkę. I tak zasnąć obok tych moich ludzi najbliższych. Którzy zwykle śpią jak jak się dopiero kładę.
rankiem oczy leniwie otwieram, nieustannie marząc aby to prawdziwe nie było. Aby ten budzik nie zadzwonił, żeby to snem tylko było. Ale wstaję, odsłaniam zasłony, patrzę na ogród mgłą jeszcze spowity. Teraz dodatkowo trawy pobielone nocnym szronem. Robię kawę i do życia się przygotowuję. Bo to nowy dzień.
Nowy pęd życia przecież mnie woła.
dzień weekendowy , taki jak lubię, taki rodzinny i nasz tylko, zwalniamy
pęd życia
weekend dla rodziny
Nela – buciki roczki emels, spodenki next, sweterek coccodrillo, opaska h&m, lkurteczka disney
Borys – butki bartek, bluza f&f, spodenki tkmaxx
Genialna Wasza jesień, cudnie macie 🙂
Żyję w podobnym pędzie. Niby nie pracuję zawodowo, a jednak realizuje zlecenia, które czasem pochłaniają sporo czasu. Staram się być dla dzieci w 100%, więc pracuje nocą, kiedy śpią.
Bałagan w domu… przywykłam już 😉 Już z nim nie walczę. Na niedzielę ogarniam, co by w poniedziałek domu nie poznać 😉
A cisza? Uwielbiam ją…
Piękne jesienne zdjęcia i piękni Wy 🙂
Każdy żyje swoim pędzie, goni i pędzi przed siebie. I te weekendy które w jakiś sposób zatrzymują czas 🙂
oj tak te weekendy, bez nich człowiek taki biedny byłby
Przepiękne zdjęcia i przyznam, że na nich się skupiłam 🙂 cieszmy się resztkami tej pieknej jesieni bo zaraz zima 😀
może tak szybko ta zima do nas w tym roku nie przybędzie ? trochę po ciuchu na to liczę 🙂
U nas ostatnio jakieś zawrotne tępo…nie pamiętam kiedy mieliśmy chociaż jeden dzień dla siebie, tylko dla naszej trójki.
Piękne jesienne zdjęcia. Uwielbiam tą porę roku za te kolorowe liście!
życzę Wam chwili spokoju, wytchnienia, załapania oddechu. Każdy z nas choć czasem, choć trochę, tego czasem potrzebuje
Czasami tak bardzo pędzimy za uciekającym czasem że zostawiamy za sobą przepiękne chwile kompletnie ich nie doceniając. A przecież na tym polega szczęśliwe życie: na docenianiu drobnostek 🙂
Piękne zdjęcia! Niech wylądują w albumie!
nie ma nic piękniejszego niż czas spędzony z rodziną
zgadzam się 🙂
Weekendy są moim wybawieniem! Pęd życia szczególnie doskwiera w dni robocze… jeśli nie przygotuję się odpowiednio w weekend do kolejnych pięciu dni, nie jest łatwo przetrwać 🙂
Uwielbiam takie weekendy!!! Piękna jesień u Was!!!
a czas? doby brakuje by ogarnąć wszystko 🙂 pozdrawiam
bo weekendy to czas rodziny, czas dla nas. Chcialoby się aby trwal nieco dluzej )
U nas w weekend jest jeszcze gorzej 🙁 bo to trzeba na rynek, na zakupy, do dziadków na obiad, a to ktoś przychodzi 🙁 dlatego postanowiłam zorganizować wyzwanie SLOW LIFE 🙂 Serdecznie zapraszam od poniedziałku 🙂 Chyba wszystkim nam się przyda 🙂 Ciepło pozdrawiam!