kupiłam 2 pudełka chusteczek, ładne pudełka i nawet lekko pachnące. Czekam, co się dalej wydarzy. Jak zareaguję. Czy będę śmiac się, czy płakac, czy spoglądac na telefon, brac go co chwila do ręki i odkładac, czy nacisnę na laptopie niebieska literkę S aby za chwilę się połaczyc i zobaczyc…
Nie znamy naszych zachowań. Jeśli ktoś mi powie, że zna siebie, to nie uwierzę. Nie wiemy jak zachowamy się w danej sytuacji. Czy będziemy śmiac się z radości, czy śmiac się przez łzy, czy płakac, czy stac jak słup soli. Niezbadane są te nasze stany emocjonalne… Kilka lat temu jechałam w zimie po serpentynach, ślisko było niesamowicie. I nagle w głowie jeden krzyk – redukuj biegi, reeeduukuuj bieeegi !! i już było po redukcji. Zredukowac na dwójkę zdążyłam, ale w międzyczasie już poczyniłam bliskie spotkanie z barierą metalową nad przepaścią leśną. Co za głupek ! Ostra zima, ostre zakręty a tu 70 km / h na liczniku, ślisko jak cholera, a ja pędzę… i taka nagroda. Stałam potem przez równą godzinę czekając na pomoc co by mnie ktoś wyciągnął, odholował. Ludzie w samochodach mnie mijali, nie zatrzymywali się, ale gapili z zaciekawieniem. A ja  z tego wstydu udawałam, że zatrzymałam się bo tak mi się zachciało i słuchałam radio, nad przepasią, w środku zimy, w dziwnej pozycji ustawiona. Moja specyfika pracy / bo pracuję na etacie / wymaga co pewien czas szkoleń, między innymi szkoleń antynapadowych. Jedni na nich się śmieją, inni zagryzają palce, a niektórzy nawet płaczą. Bo i kto przewidzi swoją reakcję, jak się zachowa, kiedy mu broń do głowy przyłożą. Kiedy rzucą o podłogę ze stekiem wyzwisk. Kiedy strzelac zaczną aby się z tym hukiem oswoic. Dobre to są cwiczenia. Ale zdarzyło się, że dziewczyna, już nie taka młoda i nie na pierwszym takim szkoleniu będąc, nie wytrzymała, wybiegła z płaczem zgrzytając zębami. A taki hojrak z niej był, a tu nagle taka reakcja niespodziewana, zaskoczyła ją samą. Wybiegła, nie ogladając się za siebie. Samej mi głowie kilka razy myśl się tłukła – spoko ! To tylko cwiczenia.

Z tęsknotą jest inaczej, zżera od środka, jakby się serce kurczyło. Jakby miało mnie rozerwac, połamac na kawałki. Taki strach jednocześnie połaczony z uczuciem wszechogarniającym. Właśnie go doświadczam. Po to te moje chusteczki, stojące obok mnie, w pięknych dwóch pudełkach o kolorze pudrowego różu. Czekają, aż po nie sięgnę. Na razie twarda jestem, ale jutro chyba pęknę, a może już dziś w nocy? Nie powinnam odczuwac smutku, ale tak mi pusto, tak żałośnie, jakby mi kawałek głowy ktoś odrąbał. Jakby ktoś zabrał cząstke własnej mnie. A to tylko synek pojechał na wczasy, na 2 tygodniowy urlop od rodziców. Po raz trzeci nas opuścił. Co roku wyjeżdża z dziadkami nad morze. Gdyby to nie było tylko tak cholernie daleko, gdybym mogła wsiąśc w samochód i po godzinie czy dwóch się z nim spotkac, inaczej bym czuła. A tu dzieli nas 800 km, długa droga, wiele godzin jazdy. I to mnie przeraża. Ale potem myślę, przecież on się tam bawi w najlepsze, zapewne zadzwoni wieczorem, opowie jak mu dzień minał, połączymy się nawet może na skypie i zobaczę tą jego rozczochraną małą główkę, opalone przez wiart i słońce policzki, białe ząbki, mały kształtny nosek i te błękitne wesołe oczyska oprawione w czarne wachlarze. I nagle odwracam w bok głowę, a tu widzę wpatrzone we mnie oczy nieokreślonego koloru, które mi się tak z ciekawością przygladają. Przekrzywia na bok główkę jakby chciała powiedziec – mamo ! nie martw się , Bobuś za 14 dni wróci. Ale nic nie mówi, tylko się przygląda, podskakuję w swym łóżeczku, jakby chciała zaznaczyc, że też tu jest, że mnie rozweseli, rozśmieszy. Ma rację zawsze jej się to udaje. Jest taka maleńka, a jak dużo już rozumie, odczytuje mój humor, jakby czytała z otwartej księgi. I już absorbuje swą maleńką osobą, wyciąga pulchne rączki przed siebie. No cóż, chyba  ją do snu przytulę … a potem zadzwonimy do synka i opowiemy sobie jak nam dzień minął, co się wydarzyło, co miłego nas spotkało. Może mu poczytam zanim zaśnie…

Jak myślicie , czy trudniej odciąc pępowinę w przypadku córki czy syna ? … czytałam na ten temat artykuł. Matki są bardziej z synami zżyte, trudniej im się rozstac, jak takie kwoki rozpościerają nad nimi swe skrzydła… ja staram się walczyc, nie chcę byc taką kwoką, choc czasem pewnie i  jestem…

Oglądałam kilka dni temu film, bardzo wzruszający, bardzo piękny, o tęsknocie, o życiu co nie rozpieszcza, o uczuciu, które przetrwa wszystko. Po oglądnięciu, którego mój mąż skwitował – chyba się odwodniłaś
The Best of Me / Dla Ciebie wszystko

 

 


 

 

SPODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? UDOSTĘPNIJ: