Czy mam rozchwiany system moralny, a może jestem wyrodną matką? Czy to źle, że odczuwam ogromną radość, że moje dzieci wyszły z domu do szkoły i przedszkola?
Jest duże gro matek (i być może ojców), które rwą włosy z głowy i pomstują na nasz system oświaty, a zwłaszcza na decyzje, o otworzeniu szkół i przedszkoli. Ja stoję po drugiej stronie barykady. Mówię głośne: hip hip hura, w końcu się ich pozbyłam! I nie to, że kocham inaczej czy mniej. Wręcz przeciwnie!
Po prawie roku spędzonym jak złote ptaszki w klatce, z 1-miesięczna przerwą we wrześniu i 2 tygodniami w grudniu (w przedszkolu) czuję się wolna. Mogę pracować, sprzątać (i nikt mi przez te 7 godzin nie nabrudzi), gotować, a nawet odpoczywać – ile mi się tylko zechce 🙂 Oczywiście wszystko z przymrużeniem oka, bo pomijając poniedziałek 18 stycznia, kiedy to zachłysnęłam się ciszą, rzuciłam się w wir pracy, odkładanych z tygodnia na tydzień współprac, zamiecionych w pamięci artykułów, które miałam opracować …. ze 3 miesiące temu…
Jednak ten, kto nigdy nie pracował z dzieckiem w domu, ten nawet sobie nie wyobraża, jakie to wielkie wyzwanie. I nie narzekam tu w kwestii: małoczasumamcholerakażdegodnia, ale samej organizacji. Nawet, kiedy wydawało mi się kilkakrotnie, że mam ułożony ambitny plan na dany dzień, to i tak zazwyczaj nic mi z niego nie wychodziło. Dziecko jest nieprzewidywalne, a już trójka…
I nawet pomimo, że jestem osobą ambitną, względnie pracowitą 😉 to i tak zazwyczaj moje plany paliły się na panewce. Jestem matką, ale i człowiekiem. Mam wielkie pokłady cierpliwości, ale i one kiedyś się wyczerpują. Czasem (nawet często) bywam zmęczona. Nie chcę być wyrodną matką, ale nie obwinę sie z dziećmi folią bąbelkową i nie zakleję wielką taśmą, aby przy mnie trwały.
Widzę od 18 stycznia na ich buziach radość. Nawet fakt, że należy wykuć tabliczkę mnożenia nie jest już straszny, bo w zamian można zagrać w piłkę na świetlicy, robiąc z kaloryfera i 2 krzeseł bramkę i porzucać się śnieżkami na boisku szkolnym. Słowa mojego 9-latka sporo mi tłumaczą: mamo, a możesz przesunąć o godzinę moment, kiedy po mnie przyjeżdżasz do szkoły, żebym mógł pobyć z chłopakami dłużej?!
Dzieci są spragnione towarzystwa w swoim wieku. I żebyśmy stawały na głowie, wysilały się i sięgały po kres własnej kreatywności, zaspokajając potrzeby własnego dziecka, to nigdy nie zastąpimy im przyjaciół. I nie ma tu, co polemizować – bardziej czy mniej kochamy dziecko. Kochamy je po swojemu, najbardziej jak potrafimy, jednak nie zastąpimy przyjaciela równolatka.
Moim skromnym zdaniem, izolacja wyrządza więcej szkody naszemu dziecku niż chodzenie do szkoły i przedszkola. Rozumiem konieczność odseparowania i troskę o zdrowie. Też przeszliśmy covid, przez prawie rok obserwowałam bacznym okiem i uczyłam się jak odróżnić grypę od covid’a u dziecka. Nie będę też nikogo przepraszać, za to, co myślę. Ja się cieszę, że dzieci moje wyszły z domu!
I nie ważne, że niektórzy mnie za to potępią! Zapytałam Was kilka dni temu na fb @wkawiarence czy rwiecie włosy z głowy, czy skaczecie pod sufit z radości z racji otworzenia szkół dla klas 1-3. W 99% przypadkach napisałyście, że jesteście z tego faktu zadowolone. Dostałam jednak wiadomość na priv, od pewnej pani, że nie rozumie tej całej radości w dobie pandemii. Co więcej, jest to sprzeczne z jej wiarą w zdrowe życie i potępia decyzje i wszelką płynąca radość.
Rozumiem i dziękuję za te słowa. Nie musimy wszyscy się ze sobą zgadzać. Podobnie, jak coraz więcej rodziców decyduje się na edukacje domową. Podziwiam i chyle czoła. Ja jednak posyłam moje dzieci do szkoły i przedszkola, aby miały kontakt z rówieśnikami, uczyły się tego, co ja im nie nie jestem w stanie przekazać. Bo oprócz wiedzy szkolnej, uczą się czegoś równie, a może nawet bardziej ważnego. Relacji, przyjaźni, życia w społeczeństwie.
Ja po kilku tygodniach życia w izolacji miałam dość, a uwierzcie, że potrafię bardzo długo być zadowolona z życia w samotności, w moim domu z rodziną. Potrafię przez bardzo długi okres nie wychylać nosa z bezpiecznej dziury. Jednak mam ten komfort, że posiadam dom, ogród, boisko prawie pod nosem i las w pobliżu, gdzie możemy spacerować do woli.
Dlatego cieszę się i skaczę z radości, że moje dzieci wyszły z domu i mogą na nowo zaplatać grube nici przyjaźni.
A jakie jest Twoje zdanie w temacie, że dzieci poszły do szkoły (przedszkola)?! Jesteś za, czy przeciw?!