Nigdy wcześniej i nigdy już później nie czułam się tak ważna i dumna. Uczucie przepełniało mnie od czubka najmniejszego palca u prawej i lewej stopy, aż po sam koniuszek rozdwojonego włosa. 16 lipiec 2014 godz 10:50. Data, która utkwiła w moim wnętrzu i na której wspomnienie zalewa mnie fala gorąca. Na świat przyszła Ona. Wymarzona czarnowłosa, czarnooka okruszynka. I wtedy doznałam olśnienia. Marzenia się spełniają.
List do M.
Matko jednego lub kilkorga dzieci – znasz pewnie to uczucie. Każda z nas zna doskonale i przeżyła na swój sposób. Jednak chcę Ci uświadomić dziś – w dniu urodzin mojej starszej córki, że możesz być z siebie dumna. Po kilkuletniej walce o pierwszą ciążę skakałam pod niebo, kiedy test pokazał dwie cienkie różowe kreseczki. Jako matka synka czułam ogrom szczęścia.
Jednak duma, o której Ci dziś opowiadam pojawiła się później, w dniu narodzin drugiego dziecka. Dlaczego dopiero wtedy? Nić emocji towarzyszyła mi przez całe życie. Zbyt wrażliwa, zbyt zaczytana, zbyt skacząca w obłokach, z głową wsadzoną bardziej w przyszłość niż teraźniejszość. Abstrakcyjnie snująca plany. Są różne sprawy o o które walczymy. Czasem ta bitwa trwa latami. Moja o drugie dziecko trwała… kilka dni. Pomyślałam – chcę dziewczynkę. I nagle się pojawiła.
Więc uwierzcie, że możemy wszystko. Abstrahując od sytuacji, kiedy latami snułam plany i marzenia o pierwszym dziecku, drugie zjawiło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Kiedy leżałam po CC grzecznie i nieruchomo przez chyba 8 godzin, zwijana od środka bólami poporodowymi, które nadeszły dopiero po wszystkim, myśli szybowały sufitem szpitalnym, po sali, po korytarzach, aż lądowały obok niej, w łóżeczku z przeźroczystymi szybkami, przy jej bijącym serduszku obarczonym ICD-10 (mała wada serduszka), zaraz koło napisu – córka Joanny.
Czułam, że mogę wszystko. Nigdy wcześniej i właściwiej tez nigdy później nie czułam tak wielkiej dumy z faktu, że jestem człowiekiem, jestem kobietą, jestem matką. I .. mogę wszystko. Podołam każdej złośliwości losu, chochlikowi, który wije się czasem nam pod nogami. W życiu miałam wiele momentów do dumy. Jednak w niczym nie mogły dorównać tej chwili, w tamtym dniu na sali poporodowej.
Odczuwamy różne uniesienia, wzloty w swoim ziemskim życiu. Pamiętam moment najszczęśliwszy podczas studiów, kiedy dr.hab. wpisywał mi zaliczenie z geometrii wykreślnej i grafiki inżynierskiej, której ni w ząb nie rozumiem do chwili obecnej. Bo jak zrozumieć odwzorowania i rzuty Laplace’a i Monge’a, kiedy jest się bardziej jak Ania z Zielonego Wzgórza, z powieścią w plecaku, niż panią w białym kitlu wykonującą doświadczenia z krezolem?
Skromność zawsze skwierczała mi z tylu głowy. Jak ten moment, kiedy zadzwonił telefon komórkowy w windzie, a wszyscy patrzyli na mnie jak na UFO w 2001 roku?! Wcisnęłam się w ścianę, aż lustro wbiło mi się w łopatkę i patrzyłam na widownię, jakby to nie moja torebka wydawała rzewną melodyjkę.
Jednak, kiedy jako jedyna na podwórku przeskakiwałam przez fosę na drzewo z orzechami laskowymi w niedzielnym, kościołowym sweterku – o tak, czułam dumę. Kiedy jednak byłam wytypowana do olimpiady z ekonomii, chowałam głowę w piasek. Jest wiele sytuacji, które nas krępują. W zależności od naszej próżności i charakteru. Zawsze wolałam być nieco z tyłu, nie wychylać się i nie grać pierwszych skrzypiec. Więc na przekór swojej osobowości przez 13 lat piastowałam stanowisko kierownika w oddziale banku 😉
Czy jesteś z siebie dumna?
Bywają momenty w naszym życiu, że chcemy stać na podium z pałeczką chwały w zaciśniętej dłoni. Nie potrzebujemy jednak oklasków i wiwatów. Wystarczy to, co czujemy w środku. Uczucie dumy, że dokonaliśmy czegoś nadzwyczajnego. Ja czy Ty mamy powody do dumy. Każdy z nas je ma. Trzeba tylko w głębi siebie poszperać.
Nie daj się stłamsić codziennością. Stertą prania, wyższą od ośmiotysięcznika w Himalajach, czy wieczorem, kiedy ręce suną po ziemi z natłoku pracy. Wierzę, że nie zawsze dajesz radę, kotłujesz się z milionem spraw i obowiązków na jutro i popojutrze. Pozwól sobie na odrobinę luzu. Jesteś kobietą, jesteś matką. Pomyśl, ze każda z nas codziennie pokonuję swoja trasę od rana do wieczora, zmaga się z nią, a po 21-ej okazuje się, że to góra Syzyfa, której końca nie widać.
Kobieta w swym jestestwie tak już została obarczona i anatomicznie wyposażona w możliwości, aby ten głaz toczyć każdej doby. Jednak, kiedy oklapniesz w głębokim fotelu, z pledem owinięta do połowy – pomyśl i odpowiedz sobie samej na pytanie: Z czego jestem dumna? Co zrobiłam w życiu dobrego? Tych rzeczy może być tysiące, a może być zaledwie kilka. Od Ciebie tylko zależy jak je poukładasz w głowę. Co jest dla Ciebie najbardziej istotne, a co zwykłe, powszechne i do byle czego zaliczone.
Piszę ten list do Ciebie – Matko, Polko, Kobieto. Chcę abyś czuła się wartościowa, ważna dla siebie samej. Dumna z tego, że jesteś, że robisz dużo dobrego. I nie mówię o zupie pomidorowej, choć do moich ulubionych dań obiadowych należy i każdorazowo patrzę jak rodzinie mojej smakuje. Mówię o sprawach ważniejszych. O urodzeniu dziecka! Przypomnij sobie, co wtedy czułaś, kiedy główka maleńka oparła się na Twojej piersi zatroskanej, z cisnącym się pytaniem na ustach – czy ono oby na pewno jest zdrowe? A gdyby nawet dostało kilka punktów mniej w skali Apgar to co z tego?! Ważne, że jest! A Ty jesteś dla niego numerem jeden przez najbliższe lat kilkanaście.
Bo potem spadniesz na drugi, trzeci plan. Ale kiedy Twe dziecko osiągnie wiek całkowicie dojrzały – powróci. Przytuli się do Twojego spracowanego barku, ucałuje pomarszczoną dłoń. Co wtedy poczujesz? Dumę! Tak wielką, że łzy wielkie jak grochy wypełnią wielką bruzdę na pooranej przez życie twarzy.
Więc dziś bądź dumna z siebie i nie martw się o drobiazgi. To wszystko minie, każda troska, bzdura, którą zaprzątasz dziś swoje myśli. Kiedy urodziłam moja pierwszą dziewczynkę, wiedziałam, że będzie dobrze. Bogata w przeżycia z synem, te wszystkie jego okrutne kolki, kręcz szyjny, miesiące długiej rehabilitacji, badania u kardiologa, problemy z bioderkami, badania u neurologa… droga była długa, a potem jeszcze dłuższa (artykuł – niedosłuch u dziecka) ale wiedziałam, że mam wielką siłę.
Wyznanie
Z półroczna moją dziecinką leżącą na dużym małżeńskim łóżku zgłębiałam się w tajniki blogowania. Wiele nocy zmieniło się w świt zanim powstało moje własne miejsce w świecie wirtualnym, w którym teraz mnie odwiedzasz. Nic nie zmąciło mojej wiary, że dam radę, że połączę pracę na etacie z tym, co właśnie tworzyłam. Towarzyszyła mi przez te wszystkie noce śpiąca Nela. Czasem budziła się na karmienie, wielkimi węglikami wpatrywała się w jarzące, błękitne światło laptopa. Jakby wiedziała, że to, co robię sprawia mi satysfakcję. Nie przeszkadzała, była cierpliwa. To dzięki niej powstało to miejsce i dziś Jej dziękuję. W dniu 6 urodzin.
Na różnych szczeblach możemy być z siebie dumne. Bez względu, jak bardzo nas świat przytłacza. Bo uwierz mi – przygniata każdego. I tego z porsche w garażu, z niewiarygodnie drogim odkurzaczem z 3730 kryształami Swarovskiego w schowku i z kontem z sześcioma zerami. Każda kobieta ma swoje słabe strony, ale tez masę powodów z których może być dumna. Mniejsze i większe sprawy – każde mierzone osobistym metrem. Więc głowa do góry matko – bądź dumna z siebie!
Jak barwnie napisałaś, masz fajny sposób dobierania słów. I wiesz co, postawiłaś mnie na nogi po dniu który mnie wykończył. 8 godzin za ladą , w domu wrzask 2 dzieci, a teraz po tym co przeczytałam mam apetyt na jutro,
Spodziewałąm się przygnębiającgo tekstu a tu taka niespodzianka optymistyczna. Super.
Tak jestem dumna siebie chociaż nie zawsze wszystko toczy się tak jakbym chciała. ale mam siłę na więcej i chcę więcej 🙂
Pięknie, jak zawsze napisane ze smakiem. A ja ten dzień fantajstyczny pamiętam bo tydzień wcześniej przeżywałam to samo 😉 i dziś moje serce również ma już 6 latek. Dzięki temu co przeczytałam to chyba też mogę być z siebie dumna, chociaż na codzień tak tego nie odbieram… Ale dzięki Tobie mogę się dziś uśmiechnąć 💋💗