idealny czas na dziecko

idealny czas na dziecko istnieje. Każda z nas to wyczuwa lub wyczuje kiedyś. Na ogół tak się składa. Że to czego pragniemy kiedyś będzie nam dane. W ten czy inny sposób. Bo marzenia się spełniają, uwierzcie mi na słowo. Jak się czegoś bardzo chce, czeka się latami, to nadchodzi. Niekoniecznie od razu, ale warto czekać, snuć marzenia. Byleby nas to nie przytłoczyło za bardzo. Bo to jest tak, że wtedy jest gorzej i wszystko pod górkę. Los jakby płatał nam figle i w niczym nie pomoże.

Ja czekałam długie dwa lata. Choć wiedziałam, że jestem gotowa już wcześniej, ale życie takie pokrętne. Najpierw je ułożyć należało. Posprzątać to i owo, zamieść niektóre sprawy pod dywan. Pisałam Wam już o tym, o moim późnym macierzyństwie.

Idealny czas na dziecko dla mnie jest teraz. Dwa małe brzdące biegające z piskiem po domu. A ja chciałam jeszcze. Było mi mało. Może też czas wzywał. Bo nie ma co zwlekać. Nie ma co przeciągać w czasie. Upływa on, nie zważając na nas. Na to jak się czujemy. Ostatnio lekarz zapytał mnie o wiek. Zamyśliłam się. Czy to możliwe? Że już tyle ? Skoro czuję, że nawet trzydziestki nie mam. Czuć może i czuję, ale urodziny trzydzieste już tak dawno były. Takie z niespodzianką w lesie, wśród bliskich znajomych mi osób. Wielkie ognisko i tort i prezenty i śpiewy do rana….wtedy jeszcze nawet nie marzyłam, że mój los się tak odmieni, że one sprawią, że życie tak inne będzie.

A teraz jest w moim życiu czas dla tych dzieci upragnionych. Jest chłopiec, jest dziewczynka. I Ktoś się zjawi już wkrótce. Mała, maleńka istotka. To nieważne, że czuje się różnie. To nic, że mnie anemia dopadała. To nic, że zawyżam statystyki pod kątem wieku urodzenia.  To nic, że musiałam więcej badań wykonać niż poprzednio. Że ciężko, że niewygodnie. Ale to mój czas. Czas wykorzystany odpowiednio. Dwie poprzednie ciąże minęły momentalnie. Ale spędzone w pracy przez 7 miesięcy.  Nie było czasu na myślenie, na zastanawianie.

A teraz jest czas dla mnie, pozwoliłam sobie na wolne, nie szukam pracy – o czym Wam już wspominałam. Dałam sobie luz. Czas na odpoczynek. Bo tak to odczuwam. Mimo prowadzenia domu, męża, który często w pracy, dwóch psów i kota, synka którego trzeba zawieźć, przywieźć do przedszkola, córki niespełna dwulatki, która chce teraz wszystko i natychmiast, nie znosi sprzeciwu i ma milion pomysłów w każdej niemal chwili. Nie mam babci, dziadka, którym mogłabym ich podrzucić na chwil kilka choć jednego wieczoru w tygodniu. Bo są kawal drogi od nas.

Ale jak już tam jesteśmy, w tym moim – drugim domu, o którym kiedyś opowiadałam, to wypoczywam i lenię się jak na wczasach exclusive. Bo oni w nich wpatrzeni, poświęcają każdą chwilę. Ale też za długo nie można, nie wypada, zdaję sobie sprawę. Mimo, że dzwonią i pytają – kiedy przyjedziecie ?

Idealny czas na dziecko dla mnie jest tu i teraz. Czuje się tak jak każda z nas czuć się powinna. Przygotowana. Na razie tylko emocjonalnie. Nie panikuję, że łóżeczko nie kupione, nie mam też wyprawki. Ale mam ponad dwa miesiące, w których to czeka mnie trochę pracy. Bo wypada pokoiki moim maluchom przygotować. Wyprowadzić Nelę z sypialni, przyzwyczaić do nowego dla niej miejsca. Nie będzie to trudne, bo to mądra dziewczynka, mimo, że malutka.

Uwielbiam poranki, kiedy Borysiu się budzi i pędzi do mnie do łóżka. Wtedy ona się budzi jakby ją jego wzrok wybudzał. I już śmiech wypełnia pokój. Nela klaszcze głośno w zachwycie. Oby tak klaskała i cieszyła się na tego Ktosia, który się we wrześniu już pojawi. Ale nie mam podstaw aby myśleć inaczej. Bo oni tacy zgrani, emocjonalnie jak na swoje latka dojrzali. Zaakceptują i pokochają od razu. W nas, rodzicach spoczywa wielka rola aby tak się stało.

Że my już nie tacy najmłodsi i trochę coś w głowie oleju posiadamy, wiemy jak pokierować. Jak skupić się na starszym rodzeństwie aby było dobrze. Aby nikt nie czuł się poszkodowany. Miłości wystarczy dla wszystkich. I dla tej, co też rzadziej przyjeżdża. Mojej córki połówkowej – córki mego męża. Nastolatka. Dorośleje. Już swój czas musi dzielić. Na swój dom, na ten drugi, który ma i u nas, na przyjaciół, na szkołę, na zajęcia dodatkowe. Których ma dość sporo, bo wszystko by chciała.

Przyjedzie już jutro z czerwonym paskiem na dyplomie się pochwalić. Maluchy już czekają. Z piskiem biegną do drzwi kiedy zawsze się pojawia. Ona krzyczy – przestańcie ! A oni wiszą jej na szyi, na pasie, w zależności jak doskoczą. Na ile ona im pozwoli. A pozwala na wiele. A my razem taką rodzinę już teraz – wielodzietną tworzymy. I nawet tą kartę specjalną posiadamy jako rodzina wielodzietna. 

Idealny czas na dziecko pojawił się kilka lat temu i trwa i trwa… i trwać będzie jeszcze długo. Nie ma recepty w jakim wieku się pojawić może. Każda z nas to wyczuwa. Kiedy jest gotowa. Czasem i brak gotowości przeradza się z czasem w odpowiedni moment. Który niezaplanowany w ten zaplanowany się zmienia. Bo to czas miłości, radości i trochę więcej obowiązków. Świat wiruje, zmienia się czy tego chcemy, czy zaplanowaliśmy. Dziecko żyje i wszystko co nas otacza zaczyna żyć własnym tempem. Mimo, że pierwsze noce niedospane i nie zawsze się wszystko pamięta to jednak jest idealnie. Inne priorytety, inne obowiązki. Ale w większości przyjemne.

Dla tych co wiedzą o czym piszę, przypominam i polecam książkę. Napisaną z przymrużeniem oka. Napisana przez ojca, który nie spodziewał się aż tylu niespodzianek. Antyporadnik dla rodzica, autorstwa Leszka Talko, o którym już kiedyś wspominałam.


SPODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? UDOSTĘPNIJ: