Ta z Was, która nigdy nie miała problemu z dzieckiem, jest szczęściarzem. Jednak czasem małe problemy, typu choroba, a zwłaszcza jej pokonanie to istny cud dla rodzic. To ogrom radości, która rozsadza serce na mikroskopijne kawałeczki, który powoduje, że łzy skapują ciurkiem, a paczka 100 szt chusteczek to ciągle za mało.
problem z dzieckiem
to nie ten, kiedy:
- nie słucha
- pyskuje
- pluje
- krzyczy
- nie je
- za dużo je
- itd….
problem z dzieckiem pojawia się w sytuacjach kryzysowych. Z uwagi na chorobę, zaburzenia na różnym tle, powolny rozwój i cała masa powikłań związanych z chromosomami.
nie napiszę Wam nic o ciężkich chorobach, które na przekór losowi dotykają tak wiele małych istot.
napiszę o radości
napiszę o wyśmienitym ptysiu, przez który można płakać przez pół godziny (ćwiczenia logopedyczne – wpis). O chwilach wzruszenia. O sercu i rozumie, o woli, która się nigdy nie poddaje.
jakbym tak policzyła, to wyszłoby 10 różnych spraw, które przeszliśmy z synem. Zaczynając od ciąży – podejrzenie o cukrzycę ciążową, zbyt niski poziom wód płodowych, po urodzeniu szmery w serduszku, drożny otwór owalny, kręcz szyjny, frejka na bioderka, potworne kolki, spory problem z chodzeniem, koślawość kolan, płaskostopie, niedosłuch, wycięcie migdałka, problem z motoryką dużą, problemy logopedyczne.
przerażeni? Nie trzeba, te wszystkie problemy z dzieckiem, choć dla nas dosyć spore, to tak naprawdę tylko mini sprawy w porównaniu do prawdziwych, zagrażających życiu chorób. Połowę mamy za sobą, kilka ostatnich zostało.
napisze o optymiźmie
który jest w życiu bardzo ważny. Czasem mi się wydaje, że bez odpowiedniego nastawienia, byłabym w czarnej dupie. Dzięki patrzeniu przez różowe okulary potrafię pokonywać trudności, przeskakiwać dni kolejne, zmagać się z niedoskonałością świata.
dziś łzy lały mi się jak grochy, bo na dobranoc usłyszałam od Borysa: mamo posłuchaj, wyśmienity ptyś. Oniemiałam i zapiałam z radości, jak kolorowy kur o świcie. Po 5 dniach zmagania się z tym ptysiem, a przede wszystkim z jego wyśmienitością – się udało! Powiedział wyraźnie! Czy wiecie jaka to radość?! Jak głupie, mokro oko przez pół godziny nie wysycha?
nie ćwiczyłam z nim od zawsze, bo i sensu nie było. Pisałam Wam o niedosłuchu, o operacji, o drenach, o 3 migdałku. Do tej pory miewamy problemy, zwykły katar powoduje zatykanie przewodów słuchowych (jak czyścić uszy u dziecka) Walczymy dnia każdego. To, co nas spotkało na początku wspólnej drogi, dawno już za nami. Pozostała kontrola tylko, co jakiś czas u specjalisty.
teraz od kilkunastu tygodni jest pod okiem specjalistów z poradni. Jednak na nic się nie zda, jeśli i ja nie przyłożę do tego ręki. Nauczyłam się co nieco i wzięłam sprawy w swoje ręce.
teraz uwagi najwięcej poświęcamy sprawom logopedycznym i merytoryce. Już widzę efekty. Ten ptyś, tasiemki i innych mnóstwo wyrazów nie robią już nam problemów. Nie osiedliśmy na laurach, prawie każdy dzień to 20 minut ćwiczeń związanych z wymową.
słuszność w sprawie
problem z dzieckiem takim jak mój Borys jest do pokonania. Byle się nie poddawać i brnąć prosto do celu. Ale co jest najważniejsze ?!
dziecko, które ma takie problemy musi chcieć ! musi dorosnąć etapu, w którym powie – ja chcę mamo/tato!
bo kiedy my chcemy, a ono nie bardzo, nie przeskoczymy góry, a nawet pagórka. Co z tego, że będziemy na siłę, krzykiem go zmuszali. Nic z tego. Dopóki nie zechce – nic nie wskóramy.
rozmowa jest najważniejsza
im maluch więcej zrozumie, co mamy mu do zakomunikowania, im lepszą zdaje sobie sprawę, co musi i powinien – tym dla nas większa szansa na pokonanie trudności. To nie jest tak, że usiądziemy koło dziecka i powiemy – a teraz powtarzaj. Guzik prawda! Sam sobie powtarzaj dziecko w myślach ci odpowie. I ma rację, bo niby czemu się go czepiamy. Stąd tez ta rozmowa jest na wagę złota. Przekażmy co i kiedy trzeba językiem korzyści. Zróbmy tak, aby zobaczył w tym zabawę, nie naukę nudną. /pisałam Wam o tym, jak go przekonać do swoich racji – KLIK/
bo ważny jest efekt, ale pamiętajmy też od czego tak naprawdę powinniśmy zacząć i wziąć należy pod uwagę, jakie łzy szczęścia się na koniec poleją. bo często problem z dzieckiem urasta do granic niemożliwego, a czasem problem z dzieckiem przy pozytywnym myśleniu jest nieco mniejszy.
Moja córka nie ma jakiś problemów
zdrowotnych czy coś, ale doskonale
rozumiem co piszesz, że dziecko musi
do pewnych rzeczy dorosnąć, musi samo
chcieć 🙂
bez tego chcenia, ani rusz 🙂
Czasami wydaje nam się, że mamy
problemy z dzieckiem, ale potem,
kiedy dowiadujemy się o innym
dziecku,poważnie chorym, albo z
jakimś naprawdę życiowym problemem,
to nasze nagle stają się bardzo
malutkie.
dokładnie tak, w takich sytuacjach ze wstydem na siebie spoglądamy
uświadamiasz to o czym my rodzice czasem nie pamiętamy. Mówimy że mamy problem że syn czy córeczka nie słucha, a tu
co? choroby, poważne problemy, A TY nie gderasz, nie narzekasz. Podziwiam postawe i życze dużo zdrowia dla Boryska
Bardzo Cię podziwiam i trudno mi sobie wyobrazić jak często musi być Ci ciężko. A mimo to, Twoje wpisy (staram się czytać
wszystkie) są najczęściej pełne ciepła i optymizmu. Życzę Ci więcej tych łez szczęścia, a Boryskowi zdrowia i wytrwałości w
ćwiczeniach 🙂
wiesz Sylwia, nie postrzegam siebie i mojego życia w kategorii – ciężkie. jestem raczej z tych, którzy afirmują swoje szczęście. i dobrze mi z tym. może gdybym była z 10 lat młodsza… hahahaha ale nie jestem i nie narzekam 🙂 pozdrawiam Cię bardzo cieplutko i dziękuję za odwiedziny
Brawo! I masz racje- optymizm jest nieodzowny
Najważniejsze to aby dziecko chciało i systematyczna praca.